piątek, 13 lutego 2015

Rozdział VI: Konkurentka Hermiony.

Ewa' P.O.V.

Te dziewczyny wydają się bardzo miłe. Póki co to jedynym problem jest w spanie z kilkoma osobami w pokoju. Wcześniej nie musiałam spać w internacie. Jeśli nie będę mieć żadnego napadu, to nie będą się mnie bały.

- Chciał Pan coś ode mnie, prawda. - zapytałam podchodząc do Albusa.
- Tak. Możemy się przejść kawałek. - zaproponował. - Rozmawiałem z profesor McGonahall i oboje doszliśmy do wniosku, że do końca tygodnia damy Ci wolne. Musisz odpocząć i poukładać swoje sprawy osobiste. - wyjaśnił dyrektor.
- A od przyszłego poniedziałku zaczynam normalne lekcje? - zapytałam będąc prawie pewna odpowiedzi.
- Tego Ci nie powiem. To będzie zależało od Twojego samopoczucia. Prawdopodobnie będziesz miała lekcje z jednym bądź dwoma nauczycielami. Nie będzie Ci łatwo wrócić do normy, ale chcemy Ci pomóc. - uśmiechnął się.
- Ja? Znaczy dziękuję! - uśmiechnęłam się.
- To wszystko co chciałem Ci przekazać. Wracaj do nowych koleżanek i widzimy się na kolacji. - Dumbeldore uśmiechnął się szeroko i wrócił do swojego gabinetu.
- Do zobaczenia profesorze. - odpowiedziałam.

Czas napisać list do Wojtka. Muszę zebrać swoje myśli.. Już wiem co napiszę;

Kochanie, staram się odnaleźć w nowym miejscu. Jestem w Gryffindorze. Moje współlokatorki to bardzo miłe dziewczyny. Po południu byłam na spacerze na błoniach. Tam poznałam gajowego Hagrida. Sympatyczny czarodziej! Rozmawiałam w z nim trochę. Rozmawiałam też z dyrektorem. Do końca tygodnia mam wolne. Chcą, abym miała czas by dość do siebie. Czekam na środę. Będziesz mi tam bardzo potrzebny. Nie wiem czy tam wytrzymam.

Tęsknię, kocham mocno.
Ewa ♥

Chciałam mu więcej napisać, ale nie jestem pewna czy powinnam. Na razie tyle mu wystarczy. Niektóre rzeczy mówi się w twarz. Albo w ogóle. Dobra, czas na kolację.

W wielkiej sali zebrali już się uczniowie. Nauczyciele właśnie zasiadali do stołu. Severus też już tam był. Rozejrzałam się po stołach, Ginny do mnie pomachała. Podeszłam do grupy Gryffonów.


- Siadaj z nami! - rzuciła radośnie, pokazując na miejsce pomiędzy nią a Ronem.
- Siema, jestem Ewa. - przedstawiłam się siadając miedzy paczką Pottera.
- Twoje imię nie brzmi brytyjsko. - odezwał się Fred.
- Jest europejskie, ale pytanie tylko czy na pewno jesteś z Europy. - George puścił do mnie oko.
- Jest polskie. Dzisiaj przyleciałam z Warszawy. - zaśmiałam się patrząc na zdziwienie bliźniaków.
- Jesteś Polką? Jak Ci się to udało? Przecież do Hogwartu przyjmuje się uczniów wyłącznie z Wielkiej Brytanii i Irlandii. - Neville miał rację.
- To nie ja prosiłam o przeniesienie. Mój dyrektor o to prosił. Zebrali się na naradzie i zdecydowali, że to będzie najlepsze wyjście. Mój poziom wykracza poza tamtą podstawę. To co była tam nauczane mam opanowane w małym palcu. Ustaliliśmy, że jeśli profesor Dumbeldore zgodzi się na przyjęcie to zmieniam szkołę. Jak widać dostałam zielone światło. - odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Mówiłem, że będzie konkurencją dla Hermiony! - przypomniał Ron wcinając kanapkę.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zdziwiłam się.
- Nie, znaczy to nic wielkiego. Wiesz, wcześniej Ron często dogadywał Hermonie, że przydałaby się jakaś uczennica, która będzie dla niej konkurencją. - wytłumaczył Harry.
- Panie Potter, to dla mnie komplement. Ostatnim konkurentem był dla mnie mój chłopak, kiedy graliśmy w monopol. - zauważyłam, że to wywołało u nich lekki szok. - A mogę wiedzieć jak się nazywacie, bo znam tutaj tylko cztery osoby. - uśmiechnęłam się.
- Ja jestem Fred, a to George. - zaczął Weasley.
- A to Luna i Neville. - skończył George.
- Zapamiętam. - mój szeroki uśmiech zmiękczył George'a.
- To zaczęłaś coś o chłopaku... - Ron kopnął swojego brata w kostkę. - No co? - George nie krył oburzenia tym czynem.
- Ha, ha! Tak, mam chłopaka. Jesteśmy ze sobą już dłuższy czas. To mój najlepszy kumpel. Nie zliczę ile razy wyciągnął mnie z kłopotów. - tęsknota za nim doskwierała mi.
- Jak ma na imię? - zapytała Ginny.
- Wojtek. Wołamy na niego Magnum, bo kiedy atakuje to wbija w gwoździe. - zawsze kiedy mówię o jego siatkarskim zapale, mam ochotę się z nim zmierzyć.
- Jest stolarzem? - zdziwił się Neville.
- Nie, siatkarzem. Gwóźdź to atak na tyle silny, że piłka leci prawie pod sufit. Często to robi. Mocno go dopinguję. - wytłumaczyłam Longbottom'owi.
- Ma czas na treningi pomiędzy lekcjami magii? - zapytała Hermiona.
- On jest mugolem. U nas lekcje magii odbywają się w szkole. Po lekcjach uczniowie wracają do domów i mają swoje życie. - wyjaśniłam.
- Czyli nie macie internatu tak jak u nas? To możliwe, że w biały dzień czarodzieje po lekcjach swobodnie chodzą po mieście i mugole nie mają pojęcia. Jesteście jakoś odizolowani czy co? - zapytał Fred.
- Nie, na początku nauki magii składamy przysięgę, że nie będziemy używać magii poza szkolą. To niezłomna przysięga. Złamanie jej jest surowo karane. - odpowiedziałam Weasley'owi.
- Skoro macie po lekcjach wolne to co zazwyczaj robiłaś w wolnym czasie? - zapytała Luna.
- Zakupy z przyjaciółkami, imprezy, bieganie, w sumie wszystko, łącznie z treningami Wojtka. - to powinno im wystarczyć, więcej im nie powiem - to moja prywatna sprawa.
- Prowadzisz aktywny tryb życia. To wręcz idealne życie. - rzuciła Hermiona.
- Nic nie jest idealne, uwierz mi. Każde życie ma lub będzie mieć jakąś skazę. Małą lub wielką. - uśmiechnęłam się do niej.

Skończyłam właśnie kolację, więc czas się zmywać.

- Miło było z Wami rozmawiać. Będę już szła, mam jeszcze sowę do posłania. Spotkajmy się później. - powiedziałam, wstając od stołu.
- Do Wojtka? - Harry wymówił jego imię z przezabawnym akcentem.
- Dokładnie! Do później. - rzuciłam odchodząc odwrócona do nich, przy okazji na kogoś wpadłam...

**********************************************************************
Przepraszam za tak długą przerwę, ale byłam mocno zajęta. postaram się w ciągu następnego tygodnia wrzucić następną część.
 Do napisania! :)