piątek, 13 lutego 2015

Rozdział VI: Konkurentka Hermiony.

Ewa' P.O.V.

Te dziewczyny wydają się bardzo miłe. Póki co to jedynym problem jest w spanie z kilkoma osobami w pokoju. Wcześniej nie musiałam spać w internacie. Jeśli nie będę mieć żadnego napadu, to nie będą się mnie bały.

- Chciał Pan coś ode mnie, prawda. - zapytałam podchodząc do Albusa.
- Tak. Możemy się przejść kawałek. - zaproponował. - Rozmawiałem z profesor McGonahall i oboje doszliśmy do wniosku, że do końca tygodnia damy Ci wolne. Musisz odpocząć i poukładać swoje sprawy osobiste. - wyjaśnił dyrektor.
- A od przyszłego poniedziałku zaczynam normalne lekcje? - zapytałam będąc prawie pewna odpowiedzi.
- Tego Ci nie powiem. To będzie zależało od Twojego samopoczucia. Prawdopodobnie będziesz miała lekcje z jednym bądź dwoma nauczycielami. Nie będzie Ci łatwo wrócić do normy, ale chcemy Ci pomóc. - uśmiechnął się.
- Ja? Znaczy dziękuję! - uśmiechnęłam się.
- To wszystko co chciałem Ci przekazać. Wracaj do nowych koleżanek i widzimy się na kolacji. - Dumbeldore uśmiechnął się szeroko i wrócił do swojego gabinetu.
- Do zobaczenia profesorze. - odpowiedziałam.

Czas napisać list do Wojtka. Muszę zebrać swoje myśli.. Już wiem co napiszę;

Kochanie, staram się odnaleźć w nowym miejscu. Jestem w Gryffindorze. Moje współlokatorki to bardzo miłe dziewczyny. Po południu byłam na spacerze na błoniach. Tam poznałam gajowego Hagrida. Sympatyczny czarodziej! Rozmawiałam w z nim trochę. Rozmawiałam też z dyrektorem. Do końca tygodnia mam wolne. Chcą, abym miała czas by dość do siebie. Czekam na środę. Będziesz mi tam bardzo potrzebny. Nie wiem czy tam wytrzymam.

Tęsknię, kocham mocno.
Ewa ♥

Chciałam mu więcej napisać, ale nie jestem pewna czy powinnam. Na razie tyle mu wystarczy. Niektóre rzeczy mówi się w twarz. Albo w ogóle. Dobra, czas na kolację.

W wielkiej sali zebrali już się uczniowie. Nauczyciele właśnie zasiadali do stołu. Severus też już tam był. Rozejrzałam się po stołach, Ginny do mnie pomachała. Podeszłam do grupy Gryffonów.


- Siadaj z nami! - rzuciła radośnie, pokazując na miejsce pomiędzy nią a Ronem.
- Siema, jestem Ewa. - przedstawiłam się siadając miedzy paczką Pottera.
- Twoje imię nie brzmi brytyjsko. - odezwał się Fred.
- Jest europejskie, ale pytanie tylko czy na pewno jesteś z Europy. - George puścił do mnie oko.
- Jest polskie. Dzisiaj przyleciałam z Warszawy. - zaśmiałam się patrząc na zdziwienie bliźniaków.
- Jesteś Polką? Jak Ci się to udało? Przecież do Hogwartu przyjmuje się uczniów wyłącznie z Wielkiej Brytanii i Irlandii. - Neville miał rację.
- To nie ja prosiłam o przeniesienie. Mój dyrektor o to prosił. Zebrali się na naradzie i zdecydowali, że to będzie najlepsze wyjście. Mój poziom wykracza poza tamtą podstawę. To co była tam nauczane mam opanowane w małym palcu. Ustaliliśmy, że jeśli profesor Dumbeldore zgodzi się na przyjęcie to zmieniam szkołę. Jak widać dostałam zielone światło. - odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Mówiłem, że będzie konkurencją dla Hermiony! - przypomniał Ron wcinając kanapkę.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zdziwiłam się.
- Nie, znaczy to nic wielkiego. Wiesz, wcześniej Ron często dogadywał Hermonie, że przydałaby się jakaś uczennica, która będzie dla niej konkurencją. - wytłumaczył Harry.
- Panie Potter, to dla mnie komplement. Ostatnim konkurentem był dla mnie mój chłopak, kiedy graliśmy w monopol. - zauważyłam, że to wywołało u nich lekki szok. - A mogę wiedzieć jak się nazywacie, bo znam tutaj tylko cztery osoby. - uśmiechnęłam się.
- Ja jestem Fred, a to George. - zaczął Weasley.
- A to Luna i Neville. - skończył George.
- Zapamiętam. - mój szeroki uśmiech zmiękczył George'a.
- To zaczęłaś coś o chłopaku... - Ron kopnął swojego brata w kostkę. - No co? - George nie krył oburzenia tym czynem.
- Ha, ha! Tak, mam chłopaka. Jesteśmy ze sobą już dłuższy czas. To mój najlepszy kumpel. Nie zliczę ile razy wyciągnął mnie z kłopotów. - tęsknota za nim doskwierała mi.
- Jak ma na imię? - zapytała Ginny.
- Wojtek. Wołamy na niego Magnum, bo kiedy atakuje to wbija w gwoździe. - zawsze kiedy mówię o jego siatkarskim zapale, mam ochotę się z nim zmierzyć.
- Jest stolarzem? - zdziwił się Neville.
- Nie, siatkarzem. Gwóźdź to atak na tyle silny, że piłka leci prawie pod sufit. Często to robi. Mocno go dopinguję. - wytłumaczyłam Longbottom'owi.
- Ma czas na treningi pomiędzy lekcjami magii? - zapytała Hermiona.
- On jest mugolem. U nas lekcje magii odbywają się w szkole. Po lekcjach uczniowie wracają do domów i mają swoje życie. - wyjaśniłam.
- Czyli nie macie internatu tak jak u nas? To możliwe, że w biały dzień czarodzieje po lekcjach swobodnie chodzą po mieście i mugole nie mają pojęcia. Jesteście jakoś odizolowani czy co? - zapytał Fred.
- Nie, na początku nauki magii składamy przysięgę, że nie będziemy używać magii poza szkolą. To niezłomna przysięga. Złamanie jej jest surowo karane. - odpowiedziałam Weasley'owi.
- Skoro macie po lekcjach wolne to co zazwyczaj robiłaś w wolnym czasie? - zapytała Luna.
- Zakupy z przyjaciółkami, imprezy, bieganie, w sumie wszystko, łącznie z treningami Wojtka. - to powinno im wystarczyć, więcej im nie powiem - to moja prywatna sprawa.
- Prowadzisz aktywny tryb życia. To wręcz idealne życie. - rzuciła Hermiona.
- Nic nie jest idealne, uwierz mi. Każde życie ma lub będzie mieć jakąś skazę. Małą lub wielką. - uśmiechnęłam się do niej.

Skończyłam właśnie kolację, więc czas się zmywać.

- Miło było z Wami rozmawiać. Będę już szła, mam jeszcze sowę do posłania. Spotkajmy się później. - powiedziałam, wstając od stołu.
- Do Wojtka? - Harry wymówił jego imię z przezabawnym akcentem.
- Dokładnie! Do później. - rzuciłam odchodząc odwrócona do nich, przy okazji na kogoś wpadłam...

**********************************************************************
Przepraszam za tak długą przerwę, ale byłam mocno zajęta. postaram się w ciągu następnego tygodnia wrzucić następną część.
 Do napisania! :)

piątek, 19 września 2014

Rozdział 5: Nowa Gryffonka.

Draco' P.O.V.

Gadając z chłopakami piękną dziewczynę idącą przez korytarz. Nie była ubrana w nasze mundurki. Gdyby chodziła z nami wcześniej zauważyłbym ją. Z pewnością jest nowa. Mam nadzieję, że jest w Ślizgonach. A co mi tam!

- Ciebie tu wcześniej nie było. Nowa? - zapytałem niepewnie.
- Tak. Masz z tym jakiś problem? Jeśli nie to z drogi. - odburknęła mi obojętnie
- Nie zadzieraj nosa. - uśmiechnąłem się do niej.
- Nie muszę. Od urodzenia mam zadarty. - odpowiedziała kokietując.
- No chyba, że tak. Jestem Draco Malfoy, a ty? - widać, że dziewczyna jest inteligentna.
- Ewa Kamińska. - czyżby cudzoziemka?
- Jak masz wolny czas po kolacji to spotkajmy się w Sowiarni. - zaproponowałem spotkanie na luzie.
                 
Nie wiedziałem co powie. Zacząłem odchodzić w kierunku kumpli.

- Będziesz musiał mnie tam zaprowadzić. Bądź przy bibliotece. - rzuciła z uśmiechem.
- Wiesz już gdzie ona jest? - zapytałem?
- Tak, dyrektor mi ją pokazał. - odpowiedziała. - Do później! - poklepała mnie po ramieniu.
- Na razie. - ucieszyłem się.

Byłem pewien, że się nie zgodzi. W ogóle się nie znamy. Wpadamy na siebie i już się umawiamy na spotkanie. Ciekawe czy coś podejrzewa?

Spotkanie Draco i Ewy wywołało spore zainteresowanie wśród Ślizgonów. Ruszyły plotki.
W Warszawie Wojtek próbował skupić się na treningu. Ostatnie wydarzenia były ogromnym stresem. Ci, którzy w tym uczestniczyli nie potrafili się opanować.

Wojtek' P.O.V.

Musze wziąć się w garść. wiem, że teraz nie jest dobrze. Trzeba przecież wrócić do swoich obowiązków. Z Ewą zobaczę się pojutrze na pogrzebie Heli. Powinna mi wieczorem przysłać Demetrię.

- Magnum nie opierdalaj się! - usłyszałem trenera.
- Tak jest trenerze. - wróciłem na boisko.
- Teraz ćwiczymy atak z lewego skrzydła. Mati na wystawę z jednej strony, Dawid z drugiej. - rzucił trener.
- A mogę ja zamiast Dawida? - zaproponował mój kumpel Michał.
- Dobrze, tylko się nie potłucz! - zaśmiał się Włodarczyk.

Ten tekst mnie mocno rozbawił. Był bardzo trafny. Rozchmurzyłem się. A za 30 minut zaczynamy meczyk. Za dwa tygodnie zaczynają się rozgrywki.

Hermiona, Harry i Ron skończyli już zajęcia. Zaczepił ich profesor Dumbeldore.

- Witajcie. Mam do Was małą sprawę. - zaczął Albus.
- Tak, dyrektorze? - zapytała Hermiona.
- Dzisiaj przyleciała do Nas nowa nowa uczennica z zagranicy i Tiara Przydziału wybrała niej Gryffindor. Zależy mi, żebyście się nią zajęli. Pokażcie jej szkołę i okolicę. Jest cudzoziemką, ale bariera językowa nie będzie problemem. - wytłumaczył Dumbeldore.
- Z jakiego kraju przyleciała? - zaciekawił się Ron.
- Z Polski. A i ostatnio miała nieprzyjemne przeżycia, więc proszę abyście byli delikatni i przyjaźnie do niej podchodzili. - powiedział Albus.
- Zrobimy co będzie trzeba profesorze. - powiedział Harry.
- Dziękuję Wam. Do zobaczenia na kolacji. - uśmiechną się dyrektor.
- Do zobaczenia. - odpowiedziała Hermiona.

- Ciekawe czy ta dziewczyna lubi się uczyć? Może być konkurencją dla Ciebie, Hermiono. Prawda? - Ron szturchną Hermionę w ramię.
- Weasley, grabisz sobie! - pogroziła mu palcem Granger.
- Ja tam tylko głośno myślę. Różne rzeczy mogą być wpajane w jej szkole. - zauważył rudzielec.
- Ron, nawet jeszcze jej nie poznałeś. Już zaczyna spekulować. - zaśmiał się Harry.
- Powiedziałeś ostatnio, że ktoś mądrzejszy od Hermiony by się w tej szkole przydał. - Ron wybuchną śmiechem.
- Wcale tego tak nie ująłem. - zaprotestował Harry.
- Chłopaki, przestańcie. - przerwała tę wymianę zdań Granger.
- Już dobra. - odrzekł Ron.

 Ewa poszła na błonie. Musiała odetchnąć. To były ciężkie dni. Na szczęście dyrektor jej na to pozwolił.

Ewa' P.O.V.

Tęsknię za Warszawą. Za Heleną. Co ja takiego zrobiłam, że świat jest przeciwko mnie. Czuję się beznadziejnie.

- Holipka, co Ty tutaj sama robisz? - usłyszałam zza swoich pleców.
- Spaceruję i rozmyślam. - odpowiedziałam rosłemu mężczyźnie. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak wielkiego człowieka.
- Profesor Dumbeldore nie będzie zadowolony, że uczniowie błąkają się po błoniach. - stwierdził.
- Wie, że tu jestem. A kim Pan jest? - zapytałam.
- Rubeus Hagrid, gajowy i strażnik kluczy w Hogwarcie. - odpowiedział z uśmiechem. - Zajmuję się również zajęciami z opieki nad magicznymi zwierzętami. A ty jesteś tą nową uczennicą? - zapytał.
- Tak. Jak sądzę wszyscy wiedzę, że jest nowa uczennica, Nie wiem tylko czy to coś da. Oprócz plotek. - spojrzałam na zamek.
- Może napijesz się u mnie herbaty? - zaproponował Hagrid.
- Jeśli nie będzie to dla Pana problemem to bardzo chętnie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-  Jasne, że nie. Poza tym mów mi Hagrid. - rzucił.
- U Was jest trochę zimniej. Herbata mnie rozgrzeje. - zaśmiałam się. Tutaj naprawdę było zimniej.
- To idziemy. - ruszyłam tuż za nim.

Jego chatka była skromna. Ciepła. Miał też psa, Kła. Powiedział mi, że ma też przyjaciela o imieniu Aragog. To Akromantula. Takie wielki pająk. Mam arachnofobię, więc mam nadzieję, że nie będę musiała się z nim zaznajomić. Czas leci. Trzeba wracać. Zaraz kolacja , a ja chcę napisać jeszcze list do Wojtka. No i jeszcze spotkanie z Draco. Przynajmniej rozmowa z Hagridem poprawiła mi humor.

Dyrektor Dumbeldore rozmawiał właśnie z Minevrą.

- Z Ewą trzeba się teraz delikatnie obchodzić. Zgodzisz się ze mną, że teraz dużo przeszła. - zaczął Albus.
- Myślę, że powinna mieć kilka dni odpoczynku. Nowa szkoła, inne otoczenie na pewną ją stresuje. Nie wiadomo też jak będzie się zachowywać na pogrzebie. Dajmy jej czas. - McGonahall miała dobry pomysł.
- Zgadzam się. Przed kolacją z nią porozmawiam. Jutro też nie będziemy ją obarczać lekcjami. - Dumbeldore wiedział co zamierza zrobić.

Walizki były już w dormitorium. Ma spać w pokoju z Hermioną i Ginny. Do pokoju właśnie weszła Ewa. Rozejrzała się trochę nieśmiało i usiadła na łóżku, przy którym czekały na nią jej rzeczy.

- Cześć, jestem Ginny. - najmłodsza z Weasley'ów podeszła do nowej współlokatorki.
- Witaj, mów mi Ewa. - odpowiedziała z uśmiechem rudowłosej czarownicy.
- To Hermiona, Fay, Parvati i Lavender. Z Hermioną, Fay i Parvati będziesz uczęszczałą na zajęcia. - wyjaśniła Ginny.
- Miło mi Was poznać! - Ewa nadal nie była pewna siebie. A jacy są nauczyciele? Jest ktoś kogo się boicie? Albo uwielbiacie? - kontynuowała Ewka.
- Snape jest przerażający! - rzuciła Parvati.
- W dodatku kiepsko się ubiera. - żartowała Lavender.
- Miałam okazję już go poznać, ale mnie nie wystraszył. Chyba, że coś ze mną jest nie tak. - oznajmiła Ewa.
- Na prawdę? Kiedy? - zapytała zaskoczona Hermiona.
- W sobotę. Był u mnie w domu razem z dyrektorem i McGonahall. Chcieli zbliżyć mi szkołę i odpowiedzieć na moje pytania m.in. na temat spania. - wyjaśniła Ewka.
- Wow. Skoro Dumbeldore wziął go ze sobą to musiało być dla niego ważne spotkanie. I to w sumie wyjaśnia jego nieobecność kiedy Draco znowu pokłócił się z Harry'm. - zauważyła z Ginny.

Nagle do komnaty głównej wszedł dyrektor.

- Czy mogę prosić waszą nową koleżankę na krótką rozmowę? - zapytał obecnych tam uczniów.
- Zawołam ją. Rozmawia z dziewczynami na górze. - odpowiedziała Fay.
- Dziękuję. - uśmiechnął się Albus.

- Nowa Gryffonka jest proszona przez dyrektora na rozmowę. - rzuciła z uśmiechem do Ewy.
- Już narozrabiałam? Nawet nie zdążyłam się rozpakować! Ha ha! Zaraz wracam. - śmiała się Ewka.
- Nie jesteś zbyt pokorna, prawda? - zapytała Ginny.
- Zdecydowanie nie! Faktycznie wpadam często w kłopoty, ale przynajmniej nikt mną nie pomiata. Niektórzy to się mnie nawet boją. I uważają za kompletną wariatkę. Bo kto w świecie mugoli ma własną sowę? Tylko świry. Ale w dzisiejszych czasach tylko wariaci są coś warci. Nikt mnie nie zmieni. - odpowiedziała dumnie wychodząc z pokoju.

Ewka lubiła takie życie. Było pokręcone, ale warte zachodu.

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 4: Ślizgon zawsze złowrogi?

Ewa' P.O.V. 

Półgodziny temu wsiadłam do samolotu. Cała najbliższa rodzina mnie pożegnała. W środę wracam na pogrzeb Heli. Przez ostatni tydzień same koszmary. Jest 3:00 w nocy, godzina duchów jak to się mówi. Nie mogę zasnąć. Za dwie godziny powinnam być na lotnisku w Londynie, a stamtąd ciotka przewiezie mnie swoim latającym Fordem. Szczerze mówiąc nie chce iść dziś na żadne lekcje. Nie mam na to siły ani ochoty.

Cztery godziny później Ewa była już w drodze do szkoły. Spała na przednim siedzeniu, podczas gdy jej ciotka zachwycała się widokami. Pod koniec podróży Ewę obudziło słońce palące ją po twarzy.

- Gdzie Demetria?! Przecież jak ruszałyśmy to była z nami! - poderwała się z przerażeniem Ewa.
- Spokojnie słoneczko, posłałam ją do dyrektora Dumbeldore'a z wiadomością iż dolatujemy do Hogwartu. Twoja sówka jest bezpieczna. Odzyskasz ją na miejscu. - uspokajała ją ciotka Bożena.
- Na pewno? - Ewa nie była przekonana, że to był dobry pomysł.
- Słowa skauta! - odpowiedziała z uśmiechem Bożena.

Po odczytaniu wiadomości Dumbeldore wraz z opiekunami domów udali się na powitanie przed wejściem do szkoły.

- To chyba one! - zauważył profesor Flitwick.
- Czyja jest ta sowa? - zapytała profesor Sprout widząc sowę lecącą w ich kierunku.
- Zakładam, że Ewy. - uśmiechnęła się Minevra.
- Nawet nie zauważyłem jej kiedy u niej byliś... - zaczął Severus, ale przerwała mu Ewa.
- Demetria! Tak się o Ciebie bałam. - rzuciła radośnie Ewa podbiegając do nauczycieli.

Albus i Minevra wymienili spojrzenia. Pozostali nauczyciele również nie kryli zaskoczenia. "Demetria" nie jest popularnym imieniem. Tym bardziej dla sowy. Ewa głaskała swoją sową i nawet nie zwróciła uwagi na reakcje profesorów.

- Demetria? - zapytał dyrektor.
- Tak. Pasuje do niej. - odpowiedziała Ewa.
- Nietypowe imię. - rzucił Flitwick
- Nie ja je wybierałam. Dostałam ją kiedy zaczynałam naukę w szkole magii. - wyjaśniła Ewka.
- Od kogo, jeśli można wiedzieć? - zapytał Snape
- Od mamy mojego chłopaka. Co Wy do niej macie? - zdziwiła się.
- My nic. Ale myślę, że powinnaś porozmawiać z tą kobietą. - podsumował Dumbeldore
- Ewunia, walizki! - przypomniała o sobie Bożena.
- Już ciociu. - podeszła do bagażnika i wyjęła torbę siatkową, w której były dwie walizeczki i torba na ramię. - Finite! - mały ekwipunek wrócił do swojego naturalnego rozmiaru.

Hogwart nie widział dawno tak dużego bagażu. Nauczyciele również. Ewa pożegnała się z Bożeną. Kiedy ta ruszyła z dziedzińca, Ewa rzuciła kolejne zaklęcie.

- Wingardium Leviosa. - bagaż uniósł się i podążał przed nią.
- Widzę, że podstawowe zaklęcia masz opanowane. - uśmiechnął się Flitwick.
- Chodźmy do mojego gabinetu. Tam Tiara Przydziału wybierze Ci jeden z czterech domów. Masz jakieś sugestie dla niej? - zapytał Dumbeldore.
- Myślę, że Tiara Przydziału może mieć problem. Nie będę jej niczego sugerować. Sama nie jestem pewna, gdzie najlepiej pasowałabym. Moi rodzice są zdania, że dobry ze mnie Gryfon, przyjaciółki spierają się między Ravenclaw a Hufflepuff, a chłopak uważa, że z moim charakterem powinnam być w Slytherinie. A ja pasuje do każdego z nich. - wyjaśniła Ewa.
- A jaka jesteś? - zapytał Snape.
- Z charakteru? Jestem ambitna, zaradna, sprytna i czystej krwi jak Ślizgon, lojalna, uczciwa, wierna jak Puchon, bystra i kreatywna jak Krukon i odważna, szlachetna i szczera jak Gryfon. - uśmiechnęła Ewka.
- To faktycznie Tiara Przydziału może mieć problem. - zaśmiała się McGonahall.

Ewa nie przypuszczała się, że Hogwart, pomimo swoich wieków istnienia, będzie tak pięknym dla niej miejscem. Tajemniczy, intrygujący. Czuła, że chce skłębić jego tajemnice.

Weszli do gabinetu dyrektora. Feniks od razu przykuł wzrok Ewy. Idąc do Tiary Przydziału zatrzymała się przy nim. Pogłaskała go delikatnie. Piękny ptak.

- Tak więc... jesteś bystra i kreatywna, a to cecha Krukona.. - zaczęła Tiara. - uczciwa i wierna jak Puchon, ale przeważające ambicja i spryt Slytherinu przegrywają z odwagą i szlachetnością Gryffindoru. Zatem.. Gryffindor! - zakończyła pewnie.

Ewa w podziękowaniu dygnęła elegancko.

- Skoro jesteś w Griffindorze, to Twoim opiekunem jest Profesor McGonahall. - powiedział Albus.

Ewa' P.O.V.

Liczyłam na bycie Ślizgonem. Mam być w dormitorium z Hermioną. Będzie ciężko. Bynajmniej nie muszę iść dzisiaj na żadne lekcje. Nagle zatrzymał ktoś stanął mi na drodze..

- Ciebie tu wcześniej nie było. Nowa? - zapytał niebieskooki blondyn.
- Tak. Masz z tym jakiś problem? Jeśli nie to z drogi. - rzuciłam obojętnie.
- Nie zadzieraj nosa. - uśmiechnął się do mnie.
- Nie muszę. Od urodzenia mam zadarty. - odpowiedziałam intrygująco.
- No chyba, że tak. Jestem Draco Malfoy, a ty? - chłopak nie dawał za wygraną.
- Ewa Kamińska. - zdaje mi się czy ten chłopaczek jest ze Slytherinu?
- Jak masz czas wolny po kolacji to spotkajmy się w Sowiarni. - rzucił z uśmiechem odchodząc do swoich kolegów.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 3: Żegnaj Warszawo!

Po kwadransie Ewa była już na nogach. Nadal była roztrzęsiona. Podeszła do profesora Dumbeldore'a i jego nauczycieli.

- Umie ją Pan magicznie reanimować? - zapytała Ewa
- Przykro mi, ale tutaj już magia nie pomoże. - odpowiedział Albus i mocno przytulił Ewę.

Spojrzała na drzwi do sali. Pod ręką miała różdżkę. Chciała jej użyć. Była na siebie zła. Nie miała jak ją wskrzesić.

Adam został poinformowany o całej sytuacji. Wyszedł wcześniej z rodzinnego spotkania i pojechał do domu rodzinnego. Ewa nie wychodziła z pokoju. Nie chciała z nikim rozmawiać. Zaakceptowali to. Dali jej czas na ochłonięcie z emocji i dojście do siebie. Severus postanowił spróbować z nią porozmawiać.

Ewa' P.O.V.

Dlaczego ona? Zrobiłabym wszystko, aby przywrócić jej życie. Choćbym miała oddać życia za nią.
Chciałam włączyć sobie jakiś film na rozchmurzenie, kiedy nagle ktoś zapukał do moich drzwi.

- Kto tam? - zapytałam niepewnie
- Severus, znaczy profesor Snape. - usłyszałam zza drzwi.
- Proszę. - odpowiedziałam bardziej optymistycznie.

Snape spokojnie wszedł do pokoju. Niepewnie zbliżył się do mnie.

- Proszę usiąść. - wskazałam ręką na miejsce na łóżku koło mnie.
- Jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać, to chętnie. - odpowiedział patrząc na zdjęcie rodzinne na stoliku nocnym.
- Tak więc.. - zaczęłam nieśmiało. - co Pana tutaj sprowadza? Znaczy Was wszystkich. Czy przypadkiem nie macie jakiś obowiązków w szkole? - zaciekawiło mnie to.
- Uczniowie i nauczyciele są poinformowani, że nie będzie nas dzisiaj dłuższy czas. Chcieliśmy się z Tobą zapoznać i przybliżyć Hogwart. Ale teraz chyba nie powinniśmy.  - rzucił siadając koło mnie.
- To nie jest dobry czas, ale z drugiej strony jeśli się czymś zajmę to może szybciej do siebie dojdę. - miałam nadzieję, że to naprawdę by mi pomogło.
- Dobrze myślisz. Ale jesteś pewna, że jesteś w stanie rozpocząć w poniedziałek u nas naukę? -  zapytał zdziwiony.
- Nie wiem czy jestem gotowa na zmianę szkoły i środowiska, ale jeśli to ma być dla mnie dobra zmiana to zaryzykuję. - odpowiedziałam tuląc białego, pluszowego misia od Wojtka.
- Czasami ryzyko nie jest dobrym wyborem. Musisz przemyśleć wszystkie rozwiązania i wybrać rozsądnie. To, że zmieniasz szkołę i środowisko nie znaczy, że stracisz to co miałaś do tej pory. - powiedział biorąc do ręki mój album ze zdjęciami.

Milczeliśmy. Severus przeglądał zdjęcia w albumie. Było tam wszystko. Od małej Ewuni do teraźniejszej Ewy. Wszystkie najważniejsze etapy życia. Urodziny. Wesela. Zdjęcia z przyjaciółmi, z wakacji, ze szkoły. Wszystko. W końcu starszy mężczyzna przerwał milczenie.

- Może zejdziemy na dół? Pewnie reszta zaczyna się zastanawiać co z Tobą. - powiedział siadając na skraju łóżka.
- Ma Pan rację. - wstałam z łóżka, zarzuciłam na siebie sweter i podążyłam za atrakcyjnym profesorem.

Wojtek' P.O.V.

Ten mroczny nauczyciel poszedł do Ewki. Powiedział, że spróbuje z nią porozmawiać. Nie wiem czy będzie chciała z nim rozmawiać. Ona jest specyficzna. Nie każdy się z nią dogada. Czasem ktoś może z nią rozmawiać miesiące i nic nie wyjdzie. A ktoś może pogadać z nią 15 minut i będzie jednym z jej bliższych znajomych.

Wrócili. Ewa była spokojna. Usiadła na kolanach ukochanego. Nikt nie odezwał się sam.

- To może teraz porozmawiamy o Hogwarcie. W końcu musimy kiedyś to zrobić. - odezwała się Ewa.
- Czy jest coś, co chciałabyś wiedzieć na temat szkoły? - zapytał Dumbeldore.
- Jak ze spaniem? - zapytała nieśmiało.
- Każdy z domów ma swoje dormitorium. Podzielone na płeć i roki nauki. Dormitoria mieszczą do sześciu osób. Dziewczęta mogą wchodzić do komnat chłopców, jednak chłopcy nie mają wstępu do żeńskich komnat. - odpowiedziała Minevra
- A czas wolny? - dociekała.
- Uczniowie mają zakaz samodzielnego opuszczania murów szkoły. Czas wolny jest spędzany na terenie szkoły. W weekendy uczniowie mający pisemną zgodę od rodziców mogą spędzać czas w Hogsmeade, wiosce położonej niedaleko Hogwartu. - odpowiedział Albus.
- A jeśli będę chciała się zobaczyć z rodziną, przyjaciółkami czy chłopakiem? - zapytała smutnym głosem.
- Wcześniej będziesz to ze mną ustalała. Czasami Ty będziesz odwiedzać ich w Polsce, a czasami będą Ciebie odwiedzać w szkole. - odpowiedział dyrektor.
- Czyli nie ma samowolki? Nic nie można robić bez zgody nauczycieli? - dla niej szkoła z internatem wydawała się być koszmarem.
- Jest samowolka, ale nie we wszystkim. - odpowiedział Severus.
- No dobrze. A nauka? Myśli Pan, że podołam wymaganiom? - skierowała pytanie bezpośrednio do dyrektora.
- Myślę, że tak. Możesz być nawet jedną z lepszych uczennic. Myślę, że po tygodniu czy dwóch nauki będzie można powiedzieć czy nadążasz za resztą. Czy może potrzebujesz dodatkowych zajęć. - odparł Albus.

Po krótkiej rozmowie profesorowie wrócili do Hogwartu.  Mieli się z powrotem zobaczyć w poniedziałek.

W niedzielę Ewa pożegnała się ze swoją całą rodziną. Wieczorem spotkała się jeszcze ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami. Musiała się z nimi spotkać na osobności.

- Madzia, Wika! - rzuciła się w ramiona przyjaciółek.
- Nie wierzę, że za kilka godzin będziesz w drodze do nowej szkoły. - odparła Wiktoria.
- Mam nadzieję, że w Hogwarcie o nas nie zapomnisz! - dodała Magda.

Dziewczęta nie mogły opanować łez. Wychowywały się razem od lat przedszkolnych i nigdy nie myślały, że będą musiały się rozstać przed studiami. Zarówno Magda jak i Wiktoria chodziły z Ewą do szkoły dla czarodziejów. Zawsze były blisko i pomagały sobie w każdej sytuacji. Spędzały ze sobą każdą chwilę, z Wojtkiem też się przyjaźniły. Jeśli coś się działo między Ewa i Wojtkiem, dziewczyny konfrontowały ich ze sobą i pomagały w pogodzeniu się. Ewa z całej czwórki ma najbardziej wybuchowy temperament. I to zazwyczaj ona wpada w tarapaty, z których wyciągają ją przyjaciele. Znali się na wylot, wiedzieli o swoich problemach i dylematach, dlatego wyjazd do Szkocji jest wyzwaniem dla Ewy. Tam nie będzie miała przyjaciółek, które złagodzą konflikt z innym uczniem czy nauczycielem. Wszyscy wiedzieli, że jest narwana. Bardzo szybko reagowała, kiedy ktoś nadepnął jej na odcisk.

- Pamiętaj o wysyłaniu do nas listów. Musisz nam zdać relację z tego jak jest w Hogwarcie. - przypomniała Wika.
- W końcu w Hogwarcie nie ma zbytnio zagranicznych uczniów. Tam uczyli się i uczą najlepsi czarodzieje. W tym sam Harry Potter! - dodała Magda.
- Ej, w ogóle to mam być z nim na roku. Nie wiem tylko jeszcze, w którym domu będę. Szczerze mówiąc liczę, że w pierwszych dniach nikt mi nie podpadnie. - Ewa zaczęła się śmiać głośno.

Dziewczyny wiedziały dlaczego. Kiedy ktoś zalazł Ewie za skórę, ta robiła wszystko by się na nim zemścić. Różne rzeczy się wtedy działy. Ewka potem zawsze wychodziła zwycięsko, bez szwanku.

- Będą jaja jak pierwszego dnia wylądujesz na dywaniku. - śmiała się Magda.
- Muszę być grzeczną uczennicą w mundurku. - puściła do niej oko.

Przez następnie półgodziny dziewczyny plotkowały i piły mrożoną kawę. Pożegnanie trwało dłuższą chwilę. Nie mogły się od siebie oderwać. Płakały, tuliły się. Wycałowały na następne miesiące. Bardzo trudno było im się rozstać. Ok. 21. Ewa ostatni raz sprawdziła czy spakowała wszystko i ubierała się do wyjścia.

Ewa' P.O.V.   

To nieprawdopodobne, że za chwilę pożegnam się z tym pokojem na długie miesiące. Tyle wspomnień tutaj powstało. Z dala od domu rodzinnego. Na długie miesiące. Nie chcę, nie potrafię. Nie dam sobie rady.

- Gdzie jest moja kurtka? - rozejrzałam się po pokoju ocierając łzy z policzka.
- Gotowa? - zapytał Adam
- Tak.. tak sądzę. - odparłam niepewnie.
- Mała, wiem, że Ci ciężko. Teraz wszyscy mamy gorszy okres. - przytulił mnie mocno.
- Dobra, idziemy stąd, bo znowu będę ryczeć. - zarzuciłam kurtkę, wzięłam torbę i ruszyłam na dół.

Zamknęłam za sobą drzwi. Czas jechać na lotnisko. Lot: Warszawa - Londyn - 02:30.
     

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 2: Nie płacz Ewka!

Ewa' P.O.V.

Obudził mnie dźwięk podjeżdżającej pod dom karetki. Obudziłam Wojtka i zeszliśmy na dół zobaczyć co się stało. Hela miała atak padaczkowy. Mama z nią pojechała. Ja szybko pobiegłam spakować najpotrzebniejsze rzeczy do torby i 10 minut później ojciec wyjechał do szpitala.

- Powinnam napisać sms-a Adamowi? - zapytałam zdenerwowana
- Poczekaj. Nie wiesz do którego szpitala ją zabrali. Księżniczko, spokojnie. Oddychaj. Jest w rękach specjalistów. - Wojtek mocno mnie przytulił i próbował uspokoić.
- Przynieś moje leki. - powiedziałam bez patrzenia na niego.
- Najpierw coś zjedz! Nie wolno Ci ich brać na czczo. Zaraz zrobię nam coś do jedzenia. - oznajmił.

Miał rację. Psychotropów nie wolno brać na czczo. Ale już kilka razy tak robiłam. Bo byłam zbyt zdenerwowana. Bo słowa mnie nie uspokajały. Bardziej polegam na medycynie niż na ludziach. Tak nie powinno być.. - pomyślałam.

Po zjedzeniu śniadania i dawce leków zadzwoniłam do taty.

- Co z nią? - zapytałam już spokojniej
- Dali jej zastrzyk w karetce, ale na wszelki wypadek zostanie na obserwacji 3 dni. Póki co zasnęła, a mama prosiła, żebyś poinformowała Adama. Ja jadę zaraz kupić coś dla nas do jedzenia. - odpowiedział tata.
- Dobrze. A w którym szpitalu jesteście? Potem do was przyjedziemy. - oznajmiłam.
- W Bródnowskim. Kochanie, ale najpierw skup się na dopakowaniu na wyjazd. Nie chcę, żebyś to robiła na ostatnią chwilę. Trzymajcie się. - to brzmiało jak rozkaz.
- Tak jest generale! - odpowiedziałam radośnie. Z tatą rozmawialiśmy jak żołnierz z przełożonym.

"Hela miała atak. Jest w Bródnowskim, ma zostać na obserwacji 3 dni. My z Wojtkiem wpadniemy do niej później. Rodzice teraz są w szpitalu i załatwiają wszystkie formalności. Nie denerwuj za bardzo Darii." - napisałam do Adama.

"Dzięki, za info. Daria powiedziała, że chętnie do niej ze mną przyjedzie. Nie wiem czy dzisiaj damy radę. Jesteśmy zaproszeni do teściów na grilla z ich rodziną. Sporo osób ma przyjechać. Trzymaj się siostra i pozdrów Wojtusia. ;)" - przeczytałam w sms-ie zwrotnym.

Adam i Daria byli małżeństwem od dwóch lat. Teraz spodziewali się pierwszego dziecka. To już szósty miesiąc. Daria i jej rodzina to również czarodzieje. Ja i Hela staramy się im jak najbardziej pomagać. W malowanie pokoju to jednak Wojtek najbardziej się zaangażował. Wiedzieliśmy, że ma się urodzić chłopiec. Byli szczęśliwi, że nie muszą sami wszystkiemu stawiać czoła. Pomoc była i fizyczna i finansowa. Nie chcieli używać przy tym magii. Woleli mieć przyjemność z tej całej pracy i przygotowań. Ja dostałam za zadanie zorganizowanie "Babyshower" w połowie października. I gdyby nie zmiana szkoły to właśnie bym się za nie zabierała.

Adam' - P.O.V.

- Daria, jedziesz ze mną jutro wieczorem na lotnisko pożegnać Ewcię? - zapytałem ją.
- Oczywiście, że tak. Myślałeś, że pozwolę Ci jej dokuczać na do widzenia. Dziewczyny muszą trzymać się razem. - odpowiedziała pokazując mi język.
- Ja? Dokuczać swojej siostrze? Za kogo ty mnie masz? - zacząłem się droczyć.
- Dlaczego ja za Ciebie wyszłam? - Daria cmoknęła mnie w policzek.

Kocham ją. I naszego synka.

Wojtek' P.O.V.

- Po co Ci tyle par szpilek? Przecież jedziesz się uczyć a nie balować! - przytuliłem ją od tyłu.
- Kto powiedział, że to na imprezy? Przecież muszę w czymś chodzić po szkole i jakoś wyglądać. - Ewa wskazała palcem na togę do Hogwartu.
- Nie jest wcale taka zła. Mnie bardziej martwi czy jakiś sprytny czarodziej nie rzuci na Ciebie zaklęcia albo nie poda Ci eliksiru miłosnego. - na samą myśl o tym, miałem ochotę pobić potencjalnego adoratora.
- O mnie się nie martw, o mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. Z Wackiem pójdę do kina, a Wojtkiem na rurki z kremem. - zaczęła śpiewać.
- Znowu zaczynasz? To poważna sprawa. - zaprotestowałem
- Dlaczego? Przecież wiesz, że w Hogwarcie będę mogła się z każdym podrywaczem magią rozprawić. Nie zapominaj, że umówiliśmy się na regularne listy za pośrednictwem Demetrii. - zaczęła nucić "O mnie się nie martw" i tanecznym krokiem podeszła do szafy wybierać dalej ubrania.

To fakt. W Hogwarcie Ewa będzie mogła swobodnie czarować. A ja swoich adoratorek nie odgonię jednym zaklęciem. Tym bardziej się o nią boję. Mama opowiadała mi, że zanim się urodziłem bardzo bliska jej osoba ucierpiała w wyniku magii. Nic więcej nie wiem.

- Idę się odświeżyć. - powiedziałem, wychodząc z pokoju.
- Dobrze. - usłyszałem z za drzwi.

W tym czasie w Hogwarcie Profesor Dumbeldore informował właśnie swoich nauczycieli o zbliżającym się przybyciu nowej uczennicy z zagranicy. Profesor Snape wydawał się być tym najbardziej zainteresowany. Albus nie powiedział skąd ona jest. Nie wiedzieli z jakim poziomem wiedzy się spotkają. Wiedział tylko Dyrektor.

- Spotkanie dzisiejsze będzie nieco dłuższe. Problemy z uczniami zostawimy na koniec. - zaczął Dumbeldore. - Mam dla Was dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że do naszej szkoły od poniedziałku będzie uczęszczać nowa uczennica. Zła jest taka, że przybywa do nas z zagranicy i nie wiemy jaki był poziom nauki. Jednak uważam, że to nie będzie problem. Dziewczyna przenosi się do Hogwartu, ponieważ znacznie przewyższa poziom swoich rówieśników. Dyrekcja skontaktowała się z jej rodziną i zaproponowała przeniesienie do nas. Po naradzie wzajemnej skonsultowali się ze mną i zapytali czy jest taka możliwość. Spotkałem się w tamtej szkole na rozmowie z jej nauczycielami i samą zainteresowaną. Zgodziłem się., ponieważ uważam ją za bardzo utalentowaną czarownicę. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że może być sporą konkurencją dla Panny Granger. - puścił oko do Minevry McGonahall.
- Albusie, a na rok dołączy? - zapytał profesor Filch.
- Dołączy do piątego roku. -odpowiedział Albus.
- Jeśli trafi do Gryffonów to Granger nie będzie zadowolona. - rzucił Snape.
- Masz rację Severusie, masz rację. - podsumował Dumbeldore.

Snape' P.O.V.

A jeśli będzie w Slytherinie.. może go rozsławić. Skoro jej szkoła nalegała na Hogwart to dziewczyna naprawdę musi być dobra. - pomyślałem.

- Severusie, Severusie.. - usłyszałem Albusa. Zamyśliłem się głęboko.
- Tak? -zapytałem niepewnie.
- Czy zgodzisz się poleć ze mną i Minevrą za godzinę w jedno miejsce?
- Jeśli trzeba to polecę. - odpowiedziałem spokojnie.

Z jednej strony nie miałem na to ochoty, ale z drugie strony zastanawiałem się jaka jest ta dziewczyna. Może w końcu będzie w tej szkole ktoś kto doceni eliksiry i ich potęgę.

Możliwość istnienia konkurencji dla Panny Granger może osłabić bandę Pottera. A co za tym idzie mogła się trafić nam. Jeśli będzie w Slytherinie, zrobię wszystko, aby miała dobry start.

Ewa' - P.O.V.

Jestem spakowana. Teraz potrzebuję zimnego prysznica.

- Kochanie, idę wziąć szybki prysznic i za 30 minut możemy jechać do szpitala. - powiedziałam do leżącego na łóżku Wojtka.
- Będę czekać na Ciebie na dole. - odpowiedział.

Kiedy czuję krople wody jak spływają po moim ciele, uspokajam się. Boję się, że ten atak mógł uszkodzić poważnie organizm Heli. Mama powiedziała, że był naprawdę silny.. Dobra młoda. Weź się w garść. Wystarczy tego relaksu. Trzeba jechać.

Wyszłam z pod prysznica i owinięta ręcznikiem poszłam do swojego pokoju. Podeszłam do szuflady, wyjęłam bieliznę i już chciałam ją zakładać... kiedy w lustrze zauważyłam coś dziwnego. Z mojego łóżka zwisał skrawek czarnej szaty. Wcześniej go tam nie było. Odwracam się. Zaczerwieniłam się ze wstydu. Przede mną stał profesor Dumbeldore w towarzystwie, jak sądzę, dwóch nauczycieli Hogwartu. Chciałam zapaść się pod ziemię. Na szczęście z wrażenia ręcznik ze mnie nie spadł. A to by dopiero było.

- Pomóc w czymś? - zapytałam nieśmiało
- Przepraszam, że jesteśmy bez uprzedzenia. Chcieliśmy z Tobą porozmawiać, ale widzę, że najpierw chciałabyś się ubrać. Poczekamy. - odpowiedział Dumbeldore.
- Będę się czuła o wiele swobodniej wiedząc, że mam na sobie coś sensownego, a nie tylko ręczniczek. - odpowiedziałam z uśmiechem, próbując przełamać lody. - A długa będzie ta rozmowa? Ponieważ zaraz jadę do siostry do szpitala. - spytałam i liczyłam, że będzie bardzo krótka.
- Jeśli to nie będzie problem to moglibyśmy z Tobą pojechać. Jak masz zamiar się tam dostać? - zapytał Dyrektor
- Jadę samochodem razem z moim chłopakiem. Jest na dole. Zejdźcie do niego, a ja szybko się ubiorę i umaluję. Za 10 minut będę na dole. - odpowiedziałam

Ta czarna szata należała do wysokiego mężczyzny z brązowymi oczami. Miał kruczoczarne włosy. Wydawał się być.. atrakcyjny w jakimś stopniu. Ale przecież mam chłopaka! Nie mogę się za jakimś dojrzałym mężczyzną oglądać. To nie moralne.

Snape' - P.O.V.

Albus teleportował nas do dużego pokoju, pomalowanego na fiolet i écru. Nikogo w nim nie było. Duże łóżko, szafa, spore lustro, biurko z ułożonymi na nim książkami do Hogwartu. Przyjemnie. Na tablicy korkowej wisiały jakieś notatki, kalendarzyk, jakieś wycinki, dekoracje i kilka zdjęć. Dwa z nich były ruchome. Jedno przedstawiało zapewne jej rodzinę, a na drugim był uwieczniony pocałunek z młodym siatkarzem. Jej chłopak ja sądzę. Po 5 minutach do pokoju weszła, szczupła blondynka, owinięta tylko ręcznikiem. Nie zauważyła nas. Podeszła do komody i wyjęła bieliznę. Odwróciła się do nas zaskoczona. Chyba się zawstydziła. Nie spodziewała się nas. Pod światło zauważyłem na jej udzie blizny. Nie wiem czy były skutkiem wypadku czy celowego działania, ale zaniepokoiło mnie to. Z rozmowy wynikło, że ma siostrę w szpitalu i zaraz jedzie do niej ze swoim chłopakiem. Pojedziemy z nią. Powiedziała, żebyśmy poszli na dół, a ona zaraz przyjdzie. Wychodząc z pokoju jeszcze raz zerknąłem w jej stronę. Nie miała już na sobie ręcznika. Piękne, krągłe piersi, płaski brzuch i.. siniaki na ciele. Dreszcz przeszył moje ciało. Ktoś się nad nią znęca? Poczekałem przy schodach. Powiedziałem, że muszę do łazienki. Ona przechodzi to co ja w dzieciństwie? Przecież ponoć jest z dobrej rodziny. Muszę jej pomóc.

Ewa ubrała granatową spódniczkę do kolan i luźny, biały T-shirt. Na nogach miała beżowe sandałki na koturnie. Złapała swoją beżową torbę i ruszyła do reszty. Zdziwiła się na widok przystojnego nauczyciela przy schodach. Uśmiechnęli się do siebie i zeszli na dół. Podróż do szpitala była spokojna. Nikt nic nie mówił, radio w tle cichutko grało. W kilku momentach oczy Ewy i Severusa spotkały się. Dojechali do szpitala.

Wojtek' - P.O.V.

Rodzice Ewy nie mieli dla nas miłej wiadomości. Kiedy my jechaliśmy do szpitala, Helena przestała oddychać. Była na OIOM-ie. Zaintubowana. Podpięta do respiratora. Ale to działało przez chwilę. Helena zmarła. Ewa w ryk. Wbiegła do sali. Nie mogła uwierzyć w to co się stało. Nic nie wskazywało na tragedię. Jeszcze wczoraj śmiały się gotując obiad. Żartowały, że Ewka będzie Miss Hogwartu. Że każda dziewczyna będzie jej zazdrościć urody i stylu. Nie zdążyła się pożegnać. jedyne co byłem w stanie zrobić by ją uspokoić to przytulić ją mocno. Wydusiłem z siebie jedynie "Nie płacz Ewka. To nic nie da. Ona odeszła."
Czułem, że osuwa się na ziemię. Złapałem ją szybko by nie uderzyła głową o ziemię..        

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 1: Zaginione rodzeństwo.

Piątek, wieczór. Wtedy zazwyczaj Ewa jest na imprezie u swojego chłopaka. Dzisiaj jednak oboje próbują opanować łzy.

Ewa' P.O.V

Dobrze, że Wojtek jest dzisiaj ze mną. Gdyby nie jego obecność pewnie leżałabym w łóżku cały dzień.

- Myszko, o czym myślisz? - usłyszałam z drzwi.
- Zastanawiam się jak spakować wszystkie swoje rzeczy..  - zażartowałam patrząc w podłogę.

Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł do kuchni. Postawił dwa kubki z gorącą czekoladą i talerz z ciasteczkami na biurku. Klęcząc na podłodze spojrzałam na niego. Musiałam wyjeżdżać. Było mi ciężko kiedy mu o tym mówiłam. Zaakceptował to. On był mugolem i znał moje magiczne możliwości. Rzuciłam wzrokiem na Demetrię. Zawsze kiedy na nią patrzę, myślę o Nim.

- Użyj jakiegoś zaklęcia to się pomieścisz w jednej walizce. - poczochrał moją burzę włosów i pomógł mi wstać.
- Wiesz dobrze, że nie wolno mi czarować poza szkołą. - połaskotałam go po żebrach.
- Chodź, rozgrzejemy się czekoladą. A potem pomyślimy jak zmieścić twoje rzeczy. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.
- Ja powinnam pomyśleć nad jakimś zaklęciem odstraszającym. Nie chcę, żeby jakąś zazdrośnica dobrała mi się do ukochanego. - rzuciłam siadając na parapecie.
- O to nie musisz się martwić. - podał mi kubek i usiadł naprzeciw mnie.

Miałam się o co martwić. Wojtek to siatkarz popularnej drużyny młodzików. Był kapitanem, wysportowany, przystojny z brązowymi włosami do ramion. Ideał. Nie raz widziałam na meczach jak fanki się do niego wdzięczyły. Ile to razy o mało nie rzuciłam w nie zaklęciem.

Wojtek' P.O.V.

Kiedy Ewcia powiedziała mi o tym, że zmienia szkołę, chciałem krzyczeć. Bałem się. Ba! Nadal się boję, że mogę ją stracić. Kiedy wróciłem z kuchni widziałem, że miała ochotę rzucić walizką o ścianę. W tych ostatnich dniach staram się robić wszystko, by je dobrze wspominała w Hogwarcie.

- Mam nadzieję, że twoja mama nie wystraszył się mojej sowy. - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Przecież wie jak wygląda Demetria. - przypomniałem jej.

Mój ojciec nie rozumiał jak można o oswoić sowę. Ja też tego nie rozumiem, ale przecież to zwierzę z magicznego świata. Tam wszystko jest możliwe.

Usłyszeliśmy trzepot skrzydeł.

- Oho! Ktoś chce rozprostować skrzydełka. - powiedziała z ekscytacją w głosie Ewa i machnęła palcami.

Ledwo się obejrzałem a między nami siedziała już Demetria. To była piękna, brązowa sowa. Oczy miała szare, dlatego Ewa śmiała się, że jesteśmy zaginionym rodzeństwem. Uwielbiałem jej śmiech kiedy przedrzeźniałem się z jej sówka.

Po dwóch godzinach pakowania najpotrzebniejszych rzeczy, spędzili resztę wieczoru na oglądaniu "Alladyna".
Około północy Ewa zamknęła Demetrię i razem z ukochanym poszli spać.
 

Przybliżenie opowiadania.

Jestem fanką serii o Harrym Potterze. Stąd też taki adres bloga. Ostatnio po głowie chodziły mi pomysły na historię, więc postanowiłam zacząć je spisywać. Tak powstały pierwsze strony. Teraz mam ich już dwadzieścia w wersji roboczej.

To co tu będzie może ocierać się o aluzje seksualne, choroby zdrowia psychicznego i przemoc. Niektóre z sytuacji i przeżyć mogą być wzięte z mojego życia.

Historia opowiada o młodej czarownicy z Polski. Ewa Milena Kamińska urodziła się 4. sierpnia 1980 r. w Warszawie w wielopokoleniowej rodzinie wojskowej z korzeniami szlacheckimi. Jest córką Ryszarda i Marii. Ma 25-letniego brata Adama i 19-letnią siostrę Helenę. Ewa na początku nauki na 5. roku przeniosła się do Hogwartu. Była najpotężniejszym czarodziejem ze swojej rodziny. Jej patronusem był lew. Wychowana na warszawskiej Pradze nie uniknęła używek. Była adorowana przez wielu chłopców i mężczyzn. Szczupła blondynka z ładną twarzą. Duże niebiesko-zielone oczy i zadarty nos były charakterystycznymi cechami, które odziedziczyła po ojcu. Mama dała jej pokaźny biust i piękne,blond włosy. Charakter miała jednak trudniejszy. Była bystra i pomysłowa. W towarzystwie - otwarta i przyjacielska. Wielu osobom imponowała jej odwaga i determinacja w dążeniu do celu. Publiczne zawsze pokazywała siebie jako silną i niezłomną dziewczynę. Stawała w obronie słabszych. Bywały dni kiedy atakowała wszystkich dookoła. Była przykładem osoby niestabilnej emocjonalnie. Jej przyjaciółki i chłopak byli na każde zawołanie. Mogła robić na co tylko miała ochotę. Wiedziała, że zmiana szkoły będzie oznaczać rozłąkę z najważniejszymi osobami w jej życiu.

Wyjazd do Hogwartu był obrotem o 180°.



W opowiadaniu pojawiać się będą również oryginalne osoby i sytuacje z książek. Traktujcie ją jako drugi plan. Taki spin-off. Pozdrowienia od autorki. :)