wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 3: Żegnaj Warszawo!

Po kwadransie Ewa była już na nogach. Nadal była roztrzęsiona. Podeszła do profesora Dumbeldore'a i jego nauczycieli.

- Umie ją Pan magicznie reanimować? - zapytała Ewa
- Przykro mi, ale tutaj już magia nie pomoże. - odpowiedział Albus i mocno przytulił Ewę.

Spojrzała na drzwi do sali. Pod ręką miała różdżkę. Chciała jej użyć. Była na siebie zła. Nie miała jak ją wskrzesić.

Adam został poinformowany o całej sytuacji. Wyszedł wcześniej z rodzinnego spotkania i pojechał do domu rodzinnego. Ewa nie wychodziła z pokoju. Nie chciała z nikim rozmawiać. Zaakceptowali to. Dali jej czas na ochłonięcie z emocji i dojście do siebie. Severus postanowił spróbować z nią porozmawiać.

Ewa' P.O.V.

Dlaczego ona? Zrobiłabym wszystko, aby przywrócić jej życie. Choćbym miała oddać życia za nią.
Chciałam włączyć sobie jakiś film na rozchmurzenie, kiedy nagle ktoś zapukał do moich drzwi.

- Kto tam? - zapytałam niepewnie
- Severus, znaczy profesor Snape. - usłyszałam zza drzwi.
- Proszę. - odpowiedziałam bardziej optymistycznie.

Snape spokojnie wszedł do pokoju. Niepewnie zbliżył się do mnie.

- Proszę usiąść. - wskazałam ręką na miejsce na łóżku koło mnie.
- Jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać, to chętnie. - odpowiedział patrząc na zdjęcie rodzinne na stoliku nocnym.
- Tak więc.. - zaczęłam nieśmiało. - co Pana tutaj sprowadza? Znaczy Was wszystkich. Czy przypadkiem nie macie jakiś obowiązków w szkole? - zaciekawiło mnie to.
- Uczniowie i nauczyciele są poinformowani, że nie będzie nas dzisiaj dłuższy czas. Chcieliśmy się z Tobą zapoznać i przybliżyć Hogwart. Ale teraz chyba nie powinniśmy.  - rzucił siadając koło mnie.
- To nie jest dobry czas, ale z drugiej strony jeśli się czymś zajmę to może szybciej do siebie dojdę. - miałam nadzieję, że to naprawdę by mi pomogło.
- Dobrze myślisz. Ale jesteś pewna, że jesteś w stanie rozpocząć w poniedziałek u nas naukę? -  zapytał zdziwiony.
- Nie wiem czy jestem gotowa na zmianę szkoły i środowiska, ale jeśli to ma być dla mnie dobra zmiana to zaryzykuję. - odpowiedziałam tuląc białego, pluszowego misia od Wojtka.
- Czasami ryzyko nie jest dobrym wyborem. Musisz przemyśleć wszystkie rozwiązania i wybrać rozsądnie. To, że zmieniasz szkołę i środowisko nie znaczy, że stracisz to co miałaś do tej pory. - powiedział biorąc do ręki mój album ze zdjęciami.

Milczeliśmy. Severus przeglądał zdjęcia w albumie. Było tam wszystko. Od małej Ewuni do teraźniejszej Ewy. Wszystkie najważniejsze etapy życia. Urodziny. Wesela. Zdjęcia z przyjaciółmi, z wakacji, ze szkoły. Wszystko. W końcu starszy mężczyzna przerwał milczenie.

- Może zejdziemy na dół? Pewnie reszta zaczyna się zastanawiać co z Tobą. - powiedział siadając na skraju łóżka.
- Ma Pan rację. - wstałam z łóżka, zarzuciłam na siebie sweter i podążyłam za atrakcyjnym profesorem.

Wojtek' P.O.V.

Ten mroczny nauczyciel poszedł do Ewki. Powiedział, że spróbuje z nią porozmawiać. Nie wiem czy będzie chciała z nim rozmawiać. Ona jest specyficzna. Nie każdy się z nią dogada. Czasem ktoś może z nią rozmawiać miesiące i nic nie wyjdzie. A ktoś może pogadać z nią 15 minut i będzie jednym z jej bliższych znajomych.

Wrócili. Ewa była spokojna. Usiadła na kolanach ukochanego. Nikt nie odezwał się sam.

- To może teraz porozmawiamy o Hogwarcie. W końcu musimy kiedyś to zrobić. - odezwała się Ewa.
- Czy jest coś, co chciałabyś wiedzieć na temat szkoły? - zapytał Dumbeldore.
- Jak ze spaniem? - zapytała nieśmiało.
- Każdy z domów ma swoje dormitorium. Podzielone na płeć i roki nauki. Dormitoria mieszczą do sześciu osób. Dziewczęta mogą wchodzić do komnat chłopców, jednak chłopcy nie mają wstępu do żeńskich komnat. - odpowiedziała Minevra
- A czas wolny? - dociekała.
- Uczniowie mają zakaz samodzielnego opuszczania murów szkoły. Czas wolny jest spędzany na terenie szkoły. W weekendy uczniowie mający pisemną zgodę od rodziców mogą spędzać czas w Hogsmeade, wiosce położonej niedaleko Hogwartu. - odpowiedział Albus.
- A jeśli będę chciała się zobaczyć z rodziną, przyjaciółkami czy chłopakiem? - zapytała smutnym głosem.
- Wcześniej będziesz to ze mną ustalała. Czasami Ty będziesz odwiedzać ich w Polsce, a czasami będą Ciebie odwiedzać w szkole. - odpowiedział dyrektor.
- Czyli nie ma samowolki? Nic nie można robić bez zgody nauczycieli? - dla niej szkoła z internatem wydawała się być koszmarem.
- Jest samowolka, ale nie we wszystkim. - odpowiedział Severus.
- No dobrze. A nauka? Myśli Pan, że podołam wymaganiom? - skierowała pytanie bezpośrednio do dyrektora.
- Myślę, że tak. Możesz być nawet jedną z lepszych uczennic. Myślę, że po tygodniu czy dwóch nauki będzie można powiedzieć czy nadążasz za resztą. Czy może potrzebujesz dodatkowych zajęć. - odparł Albus.

Po krótkiej rozmowie profesorowie wrócili do Hogwartu.  Mieli się z powrotem zobaczyć w poniedziałek.

W niedzielę Ewa pożegnała się ze swoją całą rodziną. Wieczorem spotkała się jeszcze ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami. Musiała się z nimi spotkać na osobności.

- Madzia, Wika! - rzuciła się w ramiona przyjaciółek.
- Nie wierzę, że za kilka godzin będziesz w drodze do nowej szkoły. - odparła Wiktoria.
- Mam nadzieję, że w Hogwarcie o nas nie zapomnisz! - dodała Magda.

Dziewczęta nie mogły opanować łez. Wychowywały się razem od lat przedszkolnych i nigdy nie myślały, że będą musiały się rozstać przed studiami. Zarówno Magda jak i Wiktoria chodziły z Ewą do szkoły dla czarodziejów. Zawsze były blisko i pomagały sobie w każdej sytuacji. Spędzały ze sobą każdą chwilę, z Wojtkiem też się przyjaźniły. Jeśli coś się działo między Ewa i Wojtkiem, dziewczyny konfrontowały ich ze sobą i pomagały w pogodzeniu się. Ewa z całej czwórki ma najbardziej wybuchowy temperament. I to zazwyczaj ona wpada w tarapaty, z których wyciągają ją przyjaciele. Znali się na wylot, wiedzieli o swoich problemach i dylematach, dlatego wyjazd do Szkocji jest wyzwaniem dla Ewy. Tam nie będzie miała przyjaciółek, które złagodzą konflikt z innym uczniem czy nauczycielem. Wszyscy wiedzieli, że jest narwana. Bardzo szybko reagowała, kiedy ktoś nadepnął jej na odcisk.

- Pamiętaj o wysyłaniu do nas listów. Musisz nam zdać relację z tego jak jest w Hogwarcie. - przypomniała Wika.
- W końcu w Hogwarcie nie ma zbytnio zagranicznych uczniów. Tam uczyli się i uczą najlepsi czarodzieje. W tym sam Harry Potter! - dodała Magda.
- Ej, w ogóle to mam być z nim na roku. Nie wiem tylko jeszcze, w którym domu będę. Szczerze mówiąc liczę, że w pierwszych dniach nikt mi nie podpadnie. - Ewa zaczęła się śmiać głośno.

Dziewczyny wiedziały dlaczego. Kiedy ktoś zalazł Ewie za skórę, ta robiła wszystko by się na nim zemścić. Różne rzeczy się wtedy działy. Ewka potem zawsze wychodziła zwycięsko, bez szwanku.

- Będą jaja jak pierwszego dnia wylądujesz na dywaniku. - śmiała się Magda.
- Muszę być grzeczną uczennicą w mundurku. - puściła do niej oko.

Przez następnie półgodziny dziewczyny plotkowały i piły mrożoną kawę. Pożegnanie trwało dłuższą chwilę. Nie mogły się od siebie oderwać. Płakały, tuliły się. Wycałowały na następne miesiące. Bardzo trudno było im się rozstać. Ok. 21. Ewa ostatni raz sprawdziła czy spakowała wszystko i ubierała się do wyjścia.

Ewa' P.O.V.   

To nieprawdopodobne, że za chwilę pożegnam się z tym pokojem na długie miesiące. Tyle wspomnień tutaj powstało. Z dala od domu rodzinnego. Na długie miesiące. Nie chcę, nie potrafię. Nie dam sobie rady.

- Gdzie jest moja kurtka? - rozejrzałam się po pokoju ocierając łzy z policzka.
- Gotowa? - zapytał Adam
- Tak.. tak sądzę. - odparłam niepewnie.
- Mała, wiem, że Ci ciężko. Teraz wszyscy mamy gorszy okres. - przytulił mnie mocno.
- Dobra, idziemy stąd, bo znowu będę ryczeć. - zarzuciłam kurtkę, wzięłam torbę i ruszyłam na dół.

Zamknęłam za sobą drzwi. Czas jechać na lotnisko. Lot: Warszawa - Londyn - 02:30.
     

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 2: Nie płacz Ewka!

Ewa' P.O.V.

Obudził mnie dźwięk podjeżdżającej pod dom karetki. Obudziłam Wojtka i zeszliśmy na dół zobaczyć co się stało. Hela miała atak padaczkowy. Mama z nią pojechała. Ja szybko pobiegłam spakować najpotrzebniejsze rzeczy do torby i 10 minut później ojciec wyjechał do szpitala.

- Powinnam napisać sms-a Adamowi? - zapytałam zdenerwowana
- Poczekaj. Nie wiesz do którego szpitala ją zabrali. Księżniczko, spokojnie. Oddychaj. Jest w rękach specjalistów. - Wojtek mocno mnie przytulił i próbował uspokoić.
- Przynieś moje leki. - powiedziałam bez patrzenia na niego.
- Najpierw coś zjedz! Nie wolno Ci ich brać na czczo. Zaraz zrobię nam coś do jedzenia. - oznajmił.

Miał rację. Psychotropów nie wolno brać na czczo. Ale już kilka razy tak robiłam. Bo byłam zbyt zdenerwowana. Bo słowa mnie nie uspokajały. Bardziej polegam na medycynie niż na ludziach. Tak nie powinno być.. - pomyślałam.

Po zjedzeniu śniadania i dawce leków zadzwoniłam do taty.

- Co z nią? - zapytałam już spokojniej
- Dali jej zastrzyk w karetce, ale na wszelki wypadek zostanie na obserwacji 3 dni. Póki co zasnęła, a mama prosiła, żebyś poinformowała Adama. Ja jadę zaraz kupić coś dla nas do jedzenia. - odpowiedział tata.
- Dobrze. A w którym szpitalu jesteście? Potem do was przyjedziemy. - oznajmiłam.
- W Bródnowskim. Kochanie, ale najpierw skup się na dopakowaniu na wyjazd. Nie chcę, żebyś to robiła na ostatnią chwilę. Trzymajcie się. - to brzmiało jak rozkaz.
- Tak jest generale! - odpowiedziałam radośnie. Z tatą rozmawialiśmy jak żołnierz z przełożonym.

"Hela miała atak. Jest w Bródnowskim, ma zostać na obserwacji 3 dni. My z Wojtkiem wpadniemy do niej później. Rodzice teraz są w szpitalu i załatwiają wszystkie formalności. Nie denerwuj za bardzo Darii." - napisałam do Adama.

"Dzięki, za info. Daria powiedziała, że chętnie do niej ze mną przyjedzie. Nie wiem czy dzisiaj damy radę. Jesteśmy zaproszeni do teściów na grilla z ich rodziną. Sporo osób ma przyjechać. Trzymaj się siostra i pozdrów Wojtusia. ;)" - przeczytałam w sms-ie zwrotnym.

Adam i Daria byli małżeństwem od dwóch lat. Teraz spodziewali się pierwszego dziecka. To już szósty miesiąc. Daria i jej rodzina to również czarodzieje. Ja i Hela staramy się im jak najbardziej pomagać. W malowanie pokoju to jednak Wojtek najbardziej się zaangażował. Wiedzieliśmy, że ma się urodzić chłopiec. Byli szczęśliwi, że nie muszą sami wszystkiemu stawiać czoła. Pomoc była i fizyczna i finansowa. Nie chcieli używać przy tym magii. Woleli mieć przyjemność z tej całej pracy i przygotowań. Ja dostałam za zadanie zorganizowanie "Babyshower" w połowie października. I gdyby nie zmiana szkoły to właśnie bym się za nie zabierała.

Adam' - P.O.V.

- Daria, jedziesz ze mną jutro wieczorem na lotnisko pożegnać Ewcię? - zapytałem ją.
- Oczywiście, że tak. Myślałeś, że pozwolę Ci jej dokuczać na do widzenia. Dziewczyny muszą trzymać się razem. - odpowiedziała pokazując mi język.
- Ja? Dokuczać swojej siostrze? Za kogo ty mnie masz? - zacząłem się droczyć.
- Dlaczego ja za Ciebie wyszłam? - Daria cmoknęła mnie w policzek.

Kocham ją. I naszego synka.

Wojtek' P.O.V.

- Po co Ci tyle par szpilek? Przecież jedziesz się uczyć a nie balować! - przytuliłem ją od tyłu.
- Kto powiedział, że to na imprezy? Przecież muszę w czymś chodzić po szkole i jakoś wyglądać. - Ewa wskazała palcem na togę do Hogwartu.
- Nie jest wcale taka zła. Mnie bardziej martwi czy jakiś sprytny czarodziej nie rzuci na Ciebie zaklęcia albo nie poda Ci eliksiru miłosnego. - na samą myśl o tym, miałem ochotę pobić potencjalnego adoratora.
- O mnie się nie martw, o mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. Z Wackiem pójdę do kina, a Wojtkiem na rurki z kremem. - zaczęła śpiewać.
- Znowu zaczynasz? To poważna sprawa. - zaprotestowałem
- Dlaczego? Przecież wiesz, że w Hogwarcie będę mogła się z każdym podrywaczem magią rozprawić. Nie zapominaj, że umówiliśmy się na regularne listy za pośrednictwem Demetrii. - zaczęła nucić "O mnie się nie martw" i tanecznym krokiem podeszła do szafy wybierać dalej ubrania.

To fakt. W Hogwarcie Ewa będzie mogła swobodnie czarować. A ja swoich adoratorek nie odgonię jednym zaklęciem. Tym bardziej się o nią boję. Mama opowiadała mi, że zanim się urodziłem bardzo bliska jej osoba ucierpiała w wyniku magii. Nic więcej nie wiem.

- Idę się odświeżyć. - powiedziałem, wychodząc z pokoju.
- Dobrze. - usłyszałem z za drzwi.

W tym czasie w Hogwarcie Profesor Dumbeldore informował właśnie swoich nauczycieli o zbliżającym się przybyciu nowej uczennicy z zagranicy. Profesor Snape wydawał się być tym najbardziej zainteresowany. Albus nie powiedział skąd ona jest. Nie wiedzieli z jakim poziomem wiedzy się spotkają. Wiedział tylko Dyrektor.

- Spotkanie dzisiejsze będzie nieco dłuższe. Problemy z uczniami zostawimy na koniec. - zaczął Dumbeldore. - Mam dla Was dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że do naszej szkoły od poniedziałku będzie uczęszczać nowa uczennica. Zła jest taka, że przybywa do nas z zagranicy i nie wiemy jaki był poziom nauki. Jednak uważam, że to nie będzie problem. Dziewczyna przenosi się do Hogwartu, ponieważ znacznie przewyższa poziom swoich rówieśników. Dyrekcja skontaktowała się z jej rodziną i zaproponowała przeniesienie do nas. Po naradzie wzajemnej skonsultowali się ze mną i zapytali czy jest taka możliwość. Spotkałem się w tamtej szkole na rozmowie z jej nauczycielami i samą zainteresowaną. Zgodziłem się., ponieważ uważam ją za bardzo utalentowaną czarownicę. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że może być sporą konkurencją dla Panny Granger. - puścił oko do Minevry McGonahall.
- Albusie, a na rok dołączy? - zapytał profesor Filch.
- Dołączy do piątego roku. -odpowiedział Albus.
- Jeśli trafi do Gryffonów to Granger nie będzie zadowolona. - rzucił Snape.
- Masz rację Severusie, masz rację. - podsumował Dumbeldore.

Snape' P.O.V.

A jeśli będzie w Slytherinie.. może go rozsławić. Skoro jej szkoła nalegała na Hogwart to dziewczyna naprawdę musi być dobra. - pomyślałem.

- Severusie, Severusie.. - usłyszałem Albusa. Zamyśliłem się głęboko.
- Tak? -zapytałem niepewnie.
- Czy zgodzisz się poleć ze mną i Minevrą za godzinę w jedno miejsce?
- Jeśli trzeba to polecę. - odpowiedziałem spokojnie.

Z jednej strony nie miałem na to ochoty, ale z drugie strony zastanawiałem się jaka jest ta dziewczyna. Może w końcu będzie w tej szkole ktoś kto doceni eliksiry i ich potęgę.

Możliwość istnienia konkurencji dla Panny Granger może osłabić bandę Pottera. A co za tym idzie mogła się trafić nam. Jeśli będzie w Slytherinie, zrobię wszystko, aby miała dobry start.

Ewa' - P.O.V.

Jestem spakowana. Teraz potrzebuję zimnego prysznica.

- Kochanie, idę wziąć szybki prysznic i za 30 minut możemy jechać do szpitala. - powiedziałam do leżącego na łóżku Wojtka.
- Będę czekać na Ciebie na dole. - odpowiedział.

Kiedy czuję krople wody jak spływają po moim ciele, uspokajam się. Boję się, że ten atak mógł uszkodzić poważnie organizm Heli. Mama powiedziała, że był naprawdę silny.. Dobra młoda. Weź się w garść. Wystarczy tego relaksu. Trzeba jechać.

Wyszłam z pod prysznica i owinięta ręcznikiem poszłam do swojego pokoju. Podeszłam do szuflady, wyjęłam bieliznę i już chciałam ją zakładać... kiedy w lustrze zauważyłam coś dziwnego. Z mojego łóżka zwisał skrawek czarnej szaty. Wcześniej go tam nie było. Odwracam się. Zaczerwieniłam się ze wstydu. Przede mną stał profesor Dumbeldore w towarzystwie, jak sądzę, dwóch nauczycieli Hogwartu. Chciałam zapaść się pod ziemię. Na szczęście z wrażenia ręcznik ze mnie nie spadł. A to by dopiero było.

- Pomóc w czymś? - zapytałam nieśmiało
- Przepraszam, że jesteśmy bez uprzedzenia. Chcieliśmy z Tobą porozmawiać, ale widzę, że najpierw chciałabyś się ubrać. Poczekamy. - odpowiedział Dumbeldore.
- Będę się czuła o wiele swobodniej wiedząc, że mam na sobie coś sensownego, a nie tylko ręczniczek. - odpowiedziałam z uśmiechem, próbując przełamać lody. - A długa będzie ta rozmowa? Ponieważ zaraz jadę do siostry do szpitala. - spytałam i liczyłam, że będzie bardzo krótka.
- Jeśli to nie będzie problem to moglibyśmy z Tobą pojechać. Jak masz zamiar się tam dostać? - zapytał Dyrektor
- Jadę samochodem razem z moim chłopakiem. Jest na dole. Zejdźcie do niego, a ja szybko się ubiorę i umaluję. Za 10 minut będę na dole. - odpowiedziałam

Ta czarna szata należała do wysokiego mężczyzny z brązowymi oczami. Miał kruczoczarne włosy. Wydawał się być.. atrakcyjny w jakimś stopniu. Ale przecież mam chłopaka! Nie mogę się za jakimś dojrzałym mężczyzną oglądać. To nie moralne.

Snape' - P.O.V.

Albus teleportował nas do dużego pokoju, pomalowanego na fiolet i écru. Nikogo w nim nie było. Duże łóżko, szafa, spore lustro, biurko z ułożonymi na nim książkami do Hogwartu. Przyjemnie. Na tablicy korkowej wisiały jakieś notatki, kalendarzyk, jakieś wycinki, dekoracje i kilka zdjęć. Dwa z nich były ruchome. Jedno przedstawiało zapewne jej rodzinę, a na drugim był uwieczniony pocałunek z młodym siatkarzem. Jej chłopak ja sądzę. Po 5 minutach do pokoju weszła, szczupła blondynka, owinięta tylko ręcznikiem. Nie zauważyła nas. Podeszła do komody i wyjęła bieliznę. Odwróciła się do nas zaskoczona. Chyba się zawstydziła. Nie spodziewała się nas. Pod światło zauważyłem na jej udzie blizny. Nie wiem czy były skutkiem wypadku czy celowego działania, ale zaniepokoiło mnie to. Z rozmowy wynikło, że ma siostrę w szpitalu i zaraz jedzie do niej ze swoim chłopakiem. Pojedziemy z nią. Powiedziała, żebyśmy poszli na dół, a ona zaraz przyjdzie. Wychodząc z pokoju jeszcze raz zerknąłem w jej stronę. Nie miała już na sobie ręcznika. Piękne, krągłe piersi, płaski brzuch i.. siniaki na ciele. Dreszcz przeszył moje ciało. Ktoś się nad nią znęca? Poczekałem przy schodach. Powiedziałem, że muszę do łazienki. Ona przechodzi to co ja w dzieciństwie? Przecież ponoć jest z dobrej rodziny. Muszę jej pomóc.

Ewa ubrała granatową spódniczkę do kolan i luźny, biały T-shirt. Na nogach miała beżowe sandałki na koturnie. Złapała swoją beżową torbę i ruszyła do reszty. Zdziwiła się na widok przystojnego nauczyciela przy schodach. Uśmiechnęli się do siebie i zeszli na dół. Podróż do szpitala była spokojna. Nikt nic nie mówił, radio w tle cichutko grało. W kilku momentach oczy Ewy i Severusa spotkały się. Dojechali do szpitala.

Wojtek' - P.O.V.

Rodzice Ewy nie mieli dla nas miłej wiadomości. Kiedy my jechaliśmy do szpitala, Helena przestała oddychać. Była na OIOM-ie. Zaintubowana. Podpięta do respiratora. Ale to działało przez chwilę. Helena zmarła. Ewa w ryk. Wbiegła do sali. Nie mogła uwierzyć w to co się stało. Nic nie wskazywało na tragedię. Jeszcze wczoraj śmiały się gotując obiad. Żartowały, że Ewka będzie Miss Hogwartu. Że każda dziewczyna będzie jej zazdrościć urody i stylu. Nie zdążyła się pożegnać. jedyne co byłem w stanie zrobić by ją uspokoić to przytulić ją mocno. Wydusiłem z siebie jedynie "Nie płacz Ewka. To nic nie da. Ona odeszła."
Czułem, że osuwa się na ziemię. Złapałem ją szybko by nie uderzyła głową o ziemię..        

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 1: Zaginione rodzeństwo.

Piątek, wieczór. Wtedy zazwyczaj Ewa jest na imprezie u swojego chłopaka. Dzisiaj jednak oboje próbują opanować łzy.

Ewa' P.O.V

Dobrze, że Wojtek jest dzisiaj ze mną. Gdyby nie jego obecność pewnie leżałabym w łóżku cały dzień.

- Myszko, o czym myślisz? - usłyszałam z drzwi.
- Zastanawiam się jak spakować wszystkie swoje rzeczy..  - zażartowałam patrząc w podłogę.

Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł do kuchni. Postawił dwa kubki z gorącą czekoladą i talerz z ciasteczkami na biurku. Klęcząc na podłodze spojrzałam na niego. Musiałam wyjeżdżać. Było mi ciężko kiedy mu o tym mówiłam. Zaakceptował to. On był mugolem i znał moje magiczne możliwości. Rzuciłam wzrokiem na Demetrię. Zawsze kiedy na nią patrzę, myślę o Nim.

- Użyj jakiegoś zaklęcia to się pomieścisz w jednej walizce. - poczochrał moją burzę włosów i pomógł mi wstać.
- Wiesz dobrze, że nie wolno mi czarować poza szkołą. - połaskotałam go po żebrach.
- Chodź, rozgrzejemy się czekoladą. A potem pomyślimy jak zmieścić twoje rzeczy. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.
- Ja powinnam pomyśleć nad jakimś zaklęciem odstraszającym. Nie chcę, żeby jakąś zazdrośnica dobrała mi się do ukochanego. - rzuciłam siadając na parapecie.
- O to nie musisz się martwić. - podał mi kubek i usiadł naprzeciw mnie.

Miałam się o co martwić. Wojtek to siatkarz popularnej drużyny młodzików. Był kapitanem, wysportowany, przystojny z brązowymi włosami do ramion. Ideał. Nie raz widziałam na meczach jak fanki się do niego wdzięczyły. Ile to razy o mało nie rzuciłam w nie zaklęciem.

Wojtek' P.O.V.

Kiedy Ewcia powiedziała mi o tym, że zmienia szkołę, chciałem krzyczeć. Bałem się. Ba! Nadal się boję, że mogę ją stracić. Kiedy wróciłem z kuchni widziałem, że miała ochotę rzucić walizką o ścianę. W tych ostatnich dniach staram się robić wszystko, by je dobrze wspominała w Hogwarcie.

- Mam nadzieję, że twoja mama nie wystraszył się mojej sowy. - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Przecież wie jak wygląda Demetria. - przypomniałem jej.

Mój ojciec nie rozumiał jak można o oswoić sowę. Ja też tego nie rozumiem, ale przecież to zwierzę z magicznego świata. Tam wszystko jest możliwe.

Usłyszeliśmy trzepot skrzydeł.

- Oho! Ktoś chce rozprostować skrzydełka. - powiedziała z ekscytacją w głosie Ewa i machnęła palcami.

Ledwo się obejrzałem a między nami siedziała już Demetria. To była piękna, brązowa sowa. Oczy miała szare, dlatego Ewa śmiała się, że jesteśmy zaginionym rodzeństwem. Uwielbiałem jej śmiech kiedy przedrzeźniałem się z jej sówka.

Po dwóch godzinach pakowania najpotrzebniejszych rzeczy, spędzili resztę wieczoru na oglądaniu "Alladyna".
Około północy Ewa zamknęła Demetrię i razem z ukochanym poszli spać.
 

Przybliżenie opowiadania.

Jestem fanką serii o Harrym Potterze. Stąd też taki adres bloga. Ostatnio po głowie chodziły mi pomysły na historię, więc postanowiłam zacząć je spisywać. Tak powstały pierwsze strony. Teraz mam ich już dwadzieścia w wersji roboczej.

To co tu będzie może ocierać się o aluzje seksualne, choroby zdrowia psychicznego i przemoc. Niektóre z sytuacji i przeżyć mogą być wzięte z mojego życia.

Historia opowiada o młodej czarownicy z Polski. Ewa Milena Kamińska urodziła się 4. sierpnia 1980 r. w Warszawie w wielopokoleniowej rodzinie wojskowej z korzeniami szlacheckimi. Jest córką Ryszarda i Marii. Ma 25-letniego brata Adama i 19-letnią siostrę Helenę. Ewa na początku nauki na 5. roku przeniosła się do Hogwartu. Była najpotężniejszym czarodziejem ze swojej rodziny. Jej patronusem był lew. Wychowana na warszawskiej Pradze nie uniknęła używek. Była adorowana przez wielu chłopców i mężczyzn. Szczupła blondynka z ładną twarzą. Duże niebiesko-zielone oczy i zadarty nos były charakterystycznymi cechami, które odziedziczyła po ojcu. Mama dała jej pokaźny biust i piękne,blond włosy. Charakter miała jednak trudniejszy. Była bystra i pomysłowa. W towarzystwie - otwarta i przyjacielska. Wielu osobom imponowała jej odwaga i determinacja w dążeniu do celu. Publiczne zawsze pokazywała siebie jako silną i niezłomną dziewczynę. Stawała w obronie słabszych. Bywały dni kiedy atakowała wszystkich dookoła. Była przykładem osoby niestabilnej emocjonalnie. Jej przyjaciółki i chłopak byli na każde zawołanie. Mogła robić na co tylko miała ochotę. Wiedziała, że zmiana szkoły będzie oznaczać rozłąkę z najważniejszymi osobami w jej życiu.

Wyjazd do Hogwartu był obrotem o 180°.



W opowiadaniu pojawiać się będą również oryginalne osoby i sytuacje z książek. Traktujcie ją jako drugi plan. Taki spin-off. Pozdrowienia od autorki. :)