piątek, 19 września 2014

Rozdział 5: Nowa Gryffonka.

Draco' P.O.V.

Gadając z chłopakami piękną dziewczynę idącą przez korytarz. Nie była ubrana w nasze mundurki. Gdyby chodziła z nami wcześniej zauważyłbym ją. Z pewnością jest nowa. Mam nadzieję, że jest w Ślizgonach. A co mi tam!

- Ciebie tu wcześniej nie było. Nowa? - zapytałem niepewnie.
- Tak. Masz z tym jakiś problem? Jeśli nie to z drogi. - odburknęła mi obojętnie
- Nie zadzieraj nosa. - uśmiechnąłem się do niej.
- Nie muszę. Od urodzenia mam zadarty. - odpowiedziała kokietując.
- No chyba, że tak. Jestem Draco Malfoy, a ty? - widać, że dziewczyna jest inteligentna.
- Ewa Kamińska. - czyżby cudzoziemka?
- Jak masz wolny czas po kolacji to spotkajmy się w Sowiarni. - zaproponowałem spotkanie na luzie.
                 
Nie wiedziałem co powie. Zacząłem odchodzić w kierunku kumpli.

- Będziesz musiał mnie tam zaprowadzić. Bądź przy bibliotece. - rzuciła z uśmiechem.
- Wiesz już gdzie ona jest? - zapytałem?
- Tak, dyrektor mi ją pokazał. - odpowiedziała. - Do później! - poklepała mnie po ramieniu.
- Na razie. - ucieszyłem się.

Byłem pewien, że się nie zgodzi. W ogóle się nie znamy. Wpadamy na siebie i już się umawiamy na spotkanie. Ciekawe czy coś podejrzewa?

Spotkanie Draco i Ewy wywołało spore zainteresowanie wśród Ślizgonów. Ruszyły plotki.
W Warszawie Wojtek próbował skupić się na treningu. Ostatnie wydarzenia były ogromnym stresem. Ci, którzy w tym uczestniczyli nie potrafili się opanować.

Wojtek' P.O.V.

Musze wziąć się w garść. wiem, że teraz nie jest dobrze. Trzeba przecież wrócić do swoich obowiązków. Z Ewą zobaczę się pojutrze na pogrzebie Heli. Powinna mi wieczorem przysłać Demetrię.

- Magnum nie opierdalaj się! - usłyszałem trenera.
- Tak jest trenerze. - wróciłem na boisko.
- Teraz ćwiczymy atak z lewego skrzydła. Mati na wystawę z jednej strony, Dawid z drugiej. - rzucił trener.
- A mogę ja zamiast Dawida? - zaproponował mój kumpel Michał.
- Dobrze, tylko się nie potłucz! - zaśmiał się Włodarczyk.

Ten tekst mnie mocno rozbawił. Był bardzo trafny. Rozchmurzyłem się. A za 30 minut zaczynamy meczyk. Za dwa tygodnie zaczynają się rozgrywki.

Hermiona, Harry i Ron skończyli już zajęcia. Zaczepił ich profesor Dumbeldore.

- Witajcie. Mam do Was małą sprawę. - zaczął Albus.
- Tak, dyrektorze? - zapytała Hermiona.
- Dzisiaj przyleciała do Nas nowa nowa uczennica z zagranicy i Tiara Przydziału wybrała niej Gryffindor. Zależy mi, żebyście się nią zajęli. Pokażcie jej szkołę i okolicę. Jest cudzoziemką, ale bariera językowa nie będzie problemem. - wytłumaczył Dumbeldore.
- Z jakiego kraju przyleciała? - zaciekawił się Ron.
- Z Polski. A i ostatnio miała nieprzyjemne przeżycia, więc proszę abyście byli delikatni i przyjaźnie do niej podchodzili. - powiedział Albus.
- Zrobimy co będzie trzeba profesorze. - powiedział Harry.
- Dziękuję Wam. Do zobaczenia na kolacji. - uśmiechną się dyrektor.
- Do zobaczenia. - odpowiedziała Hermiona.

- Ciekawe czy ta dziewczyna lubi się uczyć? Może być konkurencją dla Ciebie, Hermiono. Prawda? - Ron szturchną Hermionę w ramię.
- Weasley, grabisz sobie! - pogroziła mu palcem Granger.
- Ja tam tylko głośno myślę. Różne rzeczy mogą być wpajane w jej szkole. - zauważył rudzielec.
- Ron, nawet jeszcze jej nie poznałeś. Już zaczyna spekulować. - zaśmiał się Harry.
- Powiedziałeś ostatnio, że ktoś mądrzejszy od Hermiony by się w tej szkole przydał. - Ron wybuchną śmiechem.
- Wcale tego tak nie ująłem. - zaprotestował Harry.
- Chłopaki, przestańcie. - przerwała tę wymianę zdań Granger.
- Już dobra. - odrzekł Ron.

 Ewa poszła na błonie. Musiała odetchnąć. To były ciężkie dni. Na szczęście dyrektor jej na to pozwolił.

Ewa' P.O.V.

Tęsknię za Warszawą. Za Heleną. Co ja takiego zrobiłam, że świat jest przeciwko mnie. Czuję się beznadziejnie.

- Holipka, co Ty tutaj sama robisz? - usłyszałam zza swoich pleców.
- Spaceruję i rozmyślam. - odpowiedziałam rosłemu mężczyźnie. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak wielkiego człowieka.
- Profesor Dumbeldore nie będzie zadowolony, że uczniowie błąkają się po błoniach. - stwierdził.
- Wie, że tu jestem. A kim Pan jest? - zapytałam.
- Rubeus Hagrid, gajowy i strażnik kluczy w Hogwarcie. - odpowiedział z uśmiechem. - Zajmuję się również zajęciami z opieki nad magicznymi zwierzętami. A ty jesteś tą nową uczennicą? - zapytał.
- Tak. Jak sądzę wszyscy wiedzę, że jest nowa uczennica, Nie wiem tylko czy to coś da. Oprócz plotek. - spojrzałam na zamek.
- Może napijesz się u mnie herbaty? - zaproponował Hagrid.
- Jeśli nie będzie to dla Pana problemem to bardzo chętnie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-  Jasne, że nie. Poza tym mów mi Hagrid. - rzucił.
- U Was jest trochę zimniej. Herbata mnie rozgrzeje. - zaśmiałam się. Tutaj naprawdę było zimniej.
- To idziemy. - ruszyłam tuż za nim.

Jego chatka była skromna. Ciepła. Miał też psa, Kła. Powiedział mi, że ma też przyjaciela o imieniu Aragog. To Akromantula. Takie wielki pająk. Mam arachnofobię, więc mam nadzieję, że nie będę musiała się z nim zaznajomić. Czas leci. Trzeba wracać. Zaraz kolacja , a ja chcę napisać jeszcze list do Wojtka. No i jeszcze spotkanie z Draco. Przynajmniej rozmowa z Hagridem poprawiła mi humor.

Dyrektor Dumbeldore rozmawiał właśnie z Minevrą.

- Z Ewą trzeba się teraz delikatnie obchodzić. Zgodzisz się ze mną, że teraz dużo przeszła. - zaczął Albus.
- Myślę, że powinna mieć kilka dni odpoczynku. Nowa szkoła, inne otoczenie na pewną ją stresuje. Nie wiadomo też jak będzie się zachowywać na pogrzebie. Dajmy jej czas. - McGonahall miała dobry pomysł.
- Zgadzam się. Przed kolacją z nią porozmawiam. Jutro też nie będziemy ją obarczać lekcjami. - Dumbeldore wiedział co zamierza zrobić.

Walizki były już w dormitorium. Ma spać w pokoju z Hermioną i Ginny. Do pokoju właśnie weszła Ewa. Rozejrzała się trochę nieśmiało i usiadła na łóżku, przy którym czekały na nią jej rzeczy.

- Cześć, jestem Ginny. - najmłodsza z Weasley'ów podeszła do nowej współlokatorki.
- Witaj, mów mi Ewa. - odpowiedziała z uśmiechem rudowłosej czarownicy.
- To Hermiona, Fay, Parvati i Lavender. Z Hermioną, Fay i Parvati będziesz uczęszczałą na zajęcia. - wyjaśniła Ginny.
- Miło mi Was poznać! - Ewa nadal nie była pewna siebie. A jacy są nauczyciele? Jest ktoś kogo się boicie? Albo uwielbiacie? - kontynuowała Ewka.
- Snape jest przerażający! - rzuciła Parvati.
- W dodatku kiepsko się ubiera. - żartowała Lavender.
- Miałam okazję już go poznać, ale mnie nie wystraszył. Chyba, że coś ze mną jest nie tak. - oznajmiła Ewa.
- Na prawdę? Kiedy? - zapytała zaskoczona Hermiona.
- W sobotę. Był u mnie w domu razem z dyrektorem i McGonahall. Chcieli zbliżyć mi szkołę i odpowiedzieć na moje pytania m.in. na temat spania. - wyjaśniła Ewka.
- Wow. Skoro Dumbeldore wziął go ze sobą to musiało być dla niego ważne spotkanie. I to w sumie wyjaśnia jego nieobecność kiedy Draco znowu pokłócił się z Harry'm. - zauważyła z Ginny.

Nagle do komnaty głównej wszedł dyrektor.

- Czy mogę prosić waszą nową koleżankę na krótką rozmowę? - zapytał obecnych tam uczniów.
- Zawołam ją. Rozmawia z dziewczynami na górze. - odpowiedziała Fay.
- Dziękuję. - uśmiechnął się Albus.

- Nowa Gryffonka jest proszona przez dyrektora na rozmowę. - rzuciła z uśmiechem do Ewy.
- Już narozrabiałam? Nawet nie zdążyłam się rozpakować! Ha ha! Zaraz wracam. - śmiała się Ewka.
- Nie jesteś zbyt pokorna, prawda? - zapytała Ginny.
- Zdecydowanie nie! Faktycznie wpadam często w kłopoty, ale przynajmniej nikt mną nie pomiata. Niektórzy to się mnie nawet boją. I uważają za kompletną wariatkę. Bo kto w świecie mugoli ma własną sowę? Tylko świry. Ale w dzisiejszych czasach tylko wariaci są coś warci. Nikt mnie nie zmieni. - odpowiedziała dumnie wychodząc z pokoju.

Ewka lubiła takie życie. Było pokręcone, ale warte zachodu.

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 4: Ślizgon zawsze złowrogi?

Ewa' P.O.V. 

Półgodziny temu wsiadłam do samolotu. Cała najbliższa rodzina mnie pożegnała. W środę wracam na pogrzeb Heli. Przez ostatni tydzień same koszmary. Jest 3:00 w nocy, godzina duchów jak to się mówi. Nie mogę zasnąć. Za dwie godziny powinnam być na lotnisku w Londynie, a stamtąd ciotka przewiezie mnie swoim latającym Fordem. Szczerze mówiąc nie chce iść dziś na żadne lekcje. Nie mam na to siły ani ochoty.

Cztery godziny później Ewa była już w drodze do szkoły. Spała na przednim siedzeniu, podczas gdy jej ciotka zachwycała się widokami. Pod koniec podróży Ewę obudziło słońce palące ją po twarzy.

- Gdzie Demetria?! Przecież jak ruszałyśmy to była z nami! - poderwała się z przerażeniem Ewa.
- Spokojnie słoneczko, posłałam ją do dyrektora Dumbeldore'a z wiadomością iż dolatujemy do Hogwartu. Twoja sówka jest bezpieczna. Odzyskasz ją na miejscu. - uspokajała ją ciotka Bożena.
- Na pewno? - Ewa nie była przekonana, że to był dobry pomysł.
- Słowa skauta! - odpowiedziała z uśmiechem Bożena.

Po odczytaniu wiadomości Dumbeldore wraz z opiekunami domów udali się na powitanie przed wejściem do szkoły.

- To chyba one! - zauważył profesor Flitwick.
- Czyja jest ta sowa? - zapytała profesor Sprout widząc sowę lecącą w ich kierunku.
- Zakładam, że Ewy. - uśmiechnęła się Minevra.
- Nawet nie zauważyłem jej kiedy u niej byliś... - zaczął Severus, ale przerwała mu Ewa.
- Demetria! Tak się o Ciebie bałam. - rzuciła radośnie Ewa podbiegając do nauczycieli.

Albus i Minevra wymienili spojrzenia. Pozostali nauczyciele również nie kryli zaskoczenia. "Demetria" nie jest popularnym imieniem. Tym bardziej dla sowy. Ewa głaskała swoją sową i nawet nie zwróciła uwagi na reakcje profesorów.

- Demetria? - zapytał dyrektor.
- Tak. Pasuje do niej. - odpowiedziała Ewa.
- Nietypowe imię. - rzucił Flitwick
- Nie ja je wybierałam. Dostałam ją kiedy zaczynałam naukę w szkole magii. - wyjaśniła Ewka.
- Od kogo, jeśli można wiedzieć? - zapytał Snape
- Od mamy mojego chłopaka. Co Wy do niej macie? - zdziwiła się.
- My nic. Ale myślę, że powinnaś porozmawiać z tą kobietą. - podsumował Dumbeldore
- Ewunia, walizki! - przypomniała o sobie Bożena.
- Już ciociu. - podeszła do bagażnika i wyjęła torbę siatkową, w której były dwie walizeczki i torba na ramię. - Finite! - mały ekwipunek wrócił do swojego naturalnego rozmiaru.

Hogwart nie widział dawno tak dużego bagażu. Nauczyciele również. Ewa pożegnała się z Bożeną. Kiedy ta ruszyła z dziedzińca, Ewa rzuciła kolejne zaklęcie.

- Wingardium Leviosa. - bagaż uniósł się i podążał przed nią.
- Widzę, że podstawowe zaklęcia masz opanowane. - uśmiechnął się Flitwick.
- Chodźmy do mojego gabinetu. Tam Tiara Przydziału wybierze Ci jeden z czterech domów. Masz jakieś sugestie dla niej? - zapytał Dumbeldore.
- Myślę, że Tiara Przydziału może mieć problem. Nie będę jej niczego sugerować. Sama nie jestem pewna, gdzie najlepiej pasowałabym. Moi rodzice są zdania, że dobry ze mnie Gryfon, przyjaciółki spierają się między Ravenclaw a Hufflepuff, a chłopak uważa, że z moim charakterem powinnam być w Slytherinie. A ja pasuje do każdego z nich. - wyjaśniła Ewa.
- A jaka jesteś? - zapytał Snape.
- Z charakteru? Jestem ambitna, zaradna, sprytna i czystej krwi jak Ślizgon, lojalna, uczciwa, wierna jak Puchon, bystra i kreatywna jak Krukon i odważna, szlachetna i szczera jak Gryfon. - uśmiechnęła Ewka.
- To faktycznie Tiara Przydziału może mieć problem. - zaśmiała się McGonahall.

Ewa nie przypuszczała się, że Hogwart, pomimo swoich wieków istnienia, będzie tak pięknym dla niej miejscem. Tajemniczy, intrygujący. Czuła, że chce skłębić jego tajemnice.

Weszli do gabinetu dyrektora. Feniks od razu przykuł wzrok Ewy. Idąc do Tiary Przydziału zatrzymała się przy nim. Pogłaskała go delikatnie. Piękny ptak.

- Tak więc... jesteś bystra i kreatywna, a to cecha Krukona.. - zaczęła Tiara. - uczciwa i wierna jak Puchon, ale przeważające ambicja i spryt Slytherinu przegrywają z odwagą i szlachetnością Gryffindoru. Zatem.. Gryffindor! - zakończyła pewnie.

Ewa w podziękowaniu dygnęła elegancko.

- Skoro jesteś w Griffindorze, to Twoim opiekunem jest Profesor McGonahall. - powiedział Albus.

Ewa' P.O.V.

Liczyłam na bycie Ślizgonem. Mam być w dormitorium z Hermioną. Będzie ciężko. Bynajmniej nie muszę iść dzisiaj na żadne lekcje. Nagle zatrzymał ktoś stanął mi na drodze..

- Ciebie tu wcześniej nie było. Nowa? - zapytał niebieskooki blondyn.
- Tak. Masz z tym jakiś problem? Jeśli nie to z drogi. - rzuciłam obojętnie.
- Nie zadzieraj nosa. - uśmiechnął się do mnie.
- Nie muszę. Od urodzenia mam zadarty. - odpowiedziałam intrygująco.
- No chyba, że tak. Jestem Draco Malfoy, a ty? - chłopak nie dawał za wygraną.
- Ewa Kamińska. - zdaje mi się czy ten chłopaczek jest ze Slytherinu?
- Jak masz czas wolny po kolacji to spotkajmy się w Sowiarni. - rzucił z uśmiechem odchodząc do swoich kolegów.